sty 28 2005

Dzień pustki...


Komentarze: 8

"Znam prawdę, ale nie chcę przestać wierzyć..."
Poznałem prawdę. Ona nie chce, żebysmy byli razem. Przynajmniej dosadnie dała mi tak do zrozumienia słowami: "nie potrafię odwzajemnić twojego uczucia, nie chcę cię ranić...". Och cóż za dobroduszność, troskliwość, przecież prawie nic mi mnie nie boli..:/. Pozwziąłem więc kroki, które miały na celu definitywne pozbycie się jej z mojego życia.. Normalne prawda? Robiłem to skwapliwie, powoli. Odkrywałem wszystkie wady, myślałem o niej w samych złych kategoriach, byleby wypadła mi z głowy. Przypominałem sobie cały ból i krzywdy, które mi wyrządziła. Było trudno, bo wspomnienia, które wcześniej zatarłem, musiały wrócić. No i wrócily. Z chęcią otwarłem im drzwi i zaprosiłem do środka. Usiadły na fotelu, kanapie i dwóch krzesłach. Postawiłem wodę na kawę.
Prawie mi się udało, byłem blisko by zatuszować swoje uczucie. Wydaje mi się, że wtedy ona, w miarę ochładzania się naszych stosunków, zaczęła się starać, pytać, dbać. To, czego wcześniej nie robiła, stało się chlebem powszednim.Stało się to jednak za późno. Przynajmniej tak mi się wydaje. Parafrazując słowa mojej dobrej znajomej: Ona teraz, musiałby zacząć przenosić góry, żeby cię odzyskać. To może nie góry, ale taczki. Podstawa. To, czego mi brakowało. Muszę stwierdzić jednak z przykrością, że w tym momencie ja- zachowuję się jak ona wcześniej. Przygasiłem uczucie, straciłem zaufanie, zaprzepaściłem uwielbienie. Spisałem wszystko na straty, bo co miałem zrobić innnego?
Dowiedziałem się, że wczoraj chciała napisać sms-a żebyśmy się gdzieś przeszli, ale uznała, że ja mógłbym się chociaż raz odezwać, zaproponować coś pierwszy... Moje zachowanie wygląda na takie, jak jej wcześniej. I takie zresztą jest, nie inne. Również i ja kiedyś taki wniosek wysnułem, w starych czasach. To zwykle ja starałem się o spotkania, starałem się o wszystko. Teraz szczerze mówiąc nie mam ochoty. Wypracowałem w sobie uczucie, które można opisać  momentami nawet obrzydzeniem. Chciałem niedawno takie w sobie wzbudzić i mi się udało. Teraz, kiedy o niej myślę, w głowie kiełkuje tylko jedno: "Nie... nie. Ja nie mam ochoty, ja nie chcę.. nie jestem w nastroju". Mam poprostu dosyć. Przejadło mi się wieczne staranie, wieczne myślenie, wieczna miłość. Szczególnie w momencie, kiedy słyszę, że to ja mógłbym się postarać. Ja? A ponad półtorej roku to kto to robił? Widać po mnie. Uzewnętrzniam to przecież. Czas na to, aby ona zrobiła coś w tym kierunku, za wszelką cenę, jeśli chce utrzymać tą znajomość. To nie takie trudne jeśli się chce, prawda? Szczególnie jeśli się wie, że może we mnie coś siedzi. Wyznaczyłem sobie cel, aby to uczucie umarło i będę dążył do jego spełnienia. Nie mam już tyle sił, by to zmieniać. Przynajmniej sam z siebie. Niech mnie w sobie rozkocha, bo ja tego już drugi raz sam z siebie nie zrobię, zbyt duża cena ewentualnej porażki...
P.S. Zmieniłem trochę bloga:). Podpisałem wiersze, niepodpisane są moje.. będzie ich więcej,  poniżej P.P.S


unloved.one : :
29 stycznia 2005, 17:48
Ejj, czemu mój komentarz nie jest u góry? Zgłaszam zażalenie!
29 stycznia 2005, 17:47
Ja powiem tak: tutaj już nic nie pomoże :P Tego komentarza nie ma :)))( nie waż się go kasować:P)
28 stycznia 2005, 23:05
cholera jasna, ja juz nie wiem jak cie pocieszac. czasem takie pocieszanie jest zbedne... ehh 3maj sie :)
Mała_Czarna
28 stycznia 2005, 21:27
Echhh... w gruncie rzeczy nie umiem pocieszac wiec chyba sobie daruje... Pozdrawiam goraco i zycze wszystkiego naj :***
kamciarka
28 stycznia 2005, 18:01
Heh.. tak bardzo wiem, co czuje ta dziewczyna. Doslownie sie z nia utozsamiam. Przykro..
Dotyk_Anioła
28 stycznia 2005, 16:24
Ja chcę zabić w sobie moje uczucia... Jeśli się chce... To można wszystko... Jeśli się chce... Gorzej jeśli tylko jedna strona gotowa jest do poświęceń... Gdy tylko jednej ze stron się chce... Poznałam swoją prawdę, a nadal się łudzę i wierzę... Wierzę, że jeszcze wszystko się ułoży... Zgubna nadzieja... Trzymaj się...
flaw-my-face
28 stycznia 2005, 15:21
\"Dziewczyna, która nie będzie już tobą twoją ma postać i twój czyni gest/ [...] już zaraz zacznie jeść odchody/ już rozpacz siedzi we włoskach Twoich brwi/ Dziewczyna, która nie będzie już tobą/ twym jeszcze gestem zamknie za mną drzwi\"- więcej chyba dodawać nie powinnam...trzymaj się- chyba każdego bolą rozwiane nadzieje..pozdrawiam:)
28 stycznia 2005, 15:07
Hmmm... muszę to przyznać - lubię Cię czytać. A w kwestii poruszonej dzisiaj w notce, to uważam, że... masz rację.

Dodaj komentarz