lut 06 2005

Kompletnie niekompletny. To już koniec....


Komentarze: 15

Dzisiaj... Dzisiaj nadszedł pamiętny dzień z najpąmiętniejszych. Dziś oto mały chłopczyk (czyli ja) pojął pewną ważną wiedzę o pewnej pannie (czyli o niej). Dzisiejszy oto dzień, przyniósł potwierdzenie. Utwierdzenie, zatwardzenie i ubetonowanie moich najgorszych myśli. Zastanawiałem się nawet czy nie przekoloryzować bloga na czarno-biało.. Nie... Ona nie jest już warta nawet tego.
Dzisiejszy oto dzień, przyniósł rozwiązanie... To całkowicie definitywny koniec moich jakichkolwiek uczuć w stosunku do niej. We mnie już coś zgasło. Całe to uczucie, tłumione powoli, zostało stłamszone całkowicie. Nie będzie już nigdy nic. Przynajmniej w temacie czy kontekście: ja i ona. Słowa "my" nie ma. Nigdy zresztą nie było. Tudzież powrócić, a raczej narodzić się znowu również nie będzie mu dane. W tej sprawie to może nawet wylecieć z mojego słownika. Niech się rozpłynie..
Dzisiejszy oto dzień, to to co zapowiadałem. Myślałem tak właśnie nad tymi zdjęciami... i wpadł mi do głowy pomysł, że może przeszedłbym się i z nią.. No cóż, w mojej głowie zakiełkowała myśl, że to będzie ostateczny sprawdzian jej i moich uczuć. Pozwoliłem sobie odpowiadać na wszystko co było ironiczne. Reagować na błędy czy specjalne złośliwe atakowanie mnie. Traktowałem ją poprostu jak wszystkich innych:). Okazało się, że to jednak prawda.. "Wycieczka" zakończyłą się na naburmuszeniem, a poza kłótniami panowała cisza. Nie wymieniłem z nią nawet jednego słowa w pozytywnym kontekście. Nie dlatego, że nie chciałem, albo nawet robiłem to specjalnie... Nie.. poprostu nie byłem już wyrozumiały i miły. Byłem zwykły. Taki jak mnie tego nauczyła. To było ostatnie (lub jedno z ostatnich) wyjść razem z nią. Smutne, ale prawdziwe. Nie ma się nawet co tutaj dużo rozpisywać, czy budować zdania wielokrotnie złożone. Wszystko jest czyste i klarowne. Nie czuję do niej już nic poza odrazą. Ona pewnie do mnie też nic więcej, bo nigdy nic do mnie nie czuła. No cóż, trzeba mi przyznać.. To była pomyłka:). Moja.
Zastanawiam się czy te 1,5 roku podsumować... Byłoby tego zbyt dużo. W skrócie darzyłem ją uczuciem, którego wszyscy jej zazdrościli. Tyle razy słyszałem "zostaw ją", "nie jest warta ciebie", "nie męcz się z taką". Nie słuchałem. Nie słuchałem, lecz dalej kochałem prawdziwie. Przynosiłem kwiaty, prawiłem komplementy, słuchałem... cierpiałem. Zapraszałem na kawę kiedy tylko mogłem. Byłem podporą, pomocą, Poświęcałem cały mój czas, na rozmowy, wyjścia. Robiłem to kiedy bolała mnie głowa. Kiedy tak naprawdę nie miałem czasu. Nawet wtedy kiedy okoliczności nie sprzyjały... Chyba bardzo, bardzo kochałem...
Co dostałem w zamian? Ból, dużą porcję+schabowy raz. Słuchałem o innych facetach, byłem wymieniany na TV, często zostawiany w środku rozmowy na gg bez głupiego pożegnania. Pisałem piękne listy... za które nawet nie usłyszałem dziękuję. W zasadzie był to jeden list (@). Dałem go do przeczytania paru innym zaufanym dziewczynom... Twierdziły, że dawno tak nie płakały. Że dawno nie widziały, ani nawet nie słyszały o takim uczuciu.. Panowała w nich zazdrość. Pamiętałem o każdej okazji, urodzinach. Wydawałem wszystkie swoje pieniądze. Chodziłem po róże w 39 stopniowej gorączce, czasem nawet się zataczając po ówczesnym wymknięciu się z domu. Wybierałem najpiękniejsze kartki, kwiaty, prezenty. Bezwzględu na cenę. Miały być niebanalne i takie chyba były. Nie mam od niej nawet jednej kartki... Nawet jednej. Nic nie mam. Jest w stanie to ktoś pojąć?! Potrafiła nawet zapomnieć o moich imieninach. Kiedy jej lekko wspomniałem usłyszałem.. "Wszystkiego najlepszego"... I na tym się skończyło. Piękne życzenia... szczególnie od kogoś kto jest dla ciebie całym światem. Jej siostra obdarzyła mnie piękniejszymi życzeniami po stokroć. Przyzwyczaiłem się jednak bo prawie wszyscy zapomnieli... Ale ona? Mój cały świat...? No cóż, wybaczyłem. Co miałem zrobić?! Pamiętam jak dzisiaj, kiedy marznąłem jak kretyn pod szkołą czekając na nią wieczorem... "Co ty tu robisz?", "A przechodziłem...". Ta.. Jak można w to uwierzyć? Uwielbiam wieczorami przechadzać się pare kilometrów od domu mając mase zajęć na następny dzień. Tak się odprężam:/. Ale takich rzeczy się nie widzi przecież. Nie wspominam już jednak o umawianiu się i odwoływaniu terminów z błahych powodów.. Tego nie chce mi sie już komentować. A czułość?! Wymuszona? Wtedy kiedy dawałem jej prezent. Nosiłem ją na rękach. Lubiłem wnosić na rękach na czwarte piętro.. Co dostawałem? "A co by bylo gdyby sąsiedzi zobaczyli??..." Teraz mogę śmiało powiedzieć, gówno. Nawet całusa. Jeszcze dostałem zjebkę. A słowa, które wypowiadała... Jeśli dziewczyna stara ci się udowodnić, że jesteś mało męski.. No cóż. Płakałem nie raz. Za każdym razem obiecując sobie, że już nie będę tego robił... Było wiele, wiele innych sytuacji... Jak dziś pamiętam. Rozmowa o "nas", pytałem o związek.. W pewnym momencie ona pyta: "Czy ty zawsze musisz mieć ze wszystkiego korzyści?"... Taki ze mnie pierdolony materialista (stąd projekt materialistyczny...) Nikt więcej, przecież nic nigdy jej nie ofiarowałem.. zawsze korzyści chciałem czerpać.. ja.. Nie zauważyła jednak, że ona nigdy nic mi nie ofiarowała. Kosmetyki drugi raz z rzędu na święta.. Bez przesady, zna mnie na wylot...:/ Z uczuć nic, nigdy. Było jeszcze naprawdę dużo podobynch sytuacji, które zatarłem i nie chciałem pamiętać. Są takie, o których pamiętam, ale nie chcę rozgrzebywać starych ran. Ech... Najgorszy był jednak moment kiedy poprostu po ponad rocznej znajomości nie otworzyła mi drzwi.. Tak. I jeszcze esa dostałem.. "Nie chce mi się z tobą gadać". Ślicznie, pięknie. Cudowna, uczuciowa dziewczyna. Wypadałoby jednak jej podziękować. Doznałem wtedy szoku i zacząłem myśleć. To wszystko wtedy się zaczęło i teraz skończyło. Tak właśnie w tym miejscu. Na pewno nigdy tego nie zapomnę. Nie zapomina się uczucia kiedy ktoś kogo kochasz, traktuje cię jak zupełnie obcą osobę.. Nie no w sumie obcej osobie się otwiera drzwi. Miłość jest ślepa. Dawałem sobą manipulować. W imię gównianego uczucia. W imię kogoś, kto nie jest dla mnie już nic wart. Podczas pisiania tej notki zbiłem jeden pucharek na galaratkę...;(.. Nie mam już ochoty dalej pisać. To koniec życia pucharka... i koniec mojego życia uczuciowego w stosunku do niej. Kupię nowy pucharek.... Serca już nie kupię...

unloved.one : :
kamciarka
08 lutego 2005, 16:44
Mysle,ze wiem co czujesz..milosc jest slepa. Potrafiles walczyc, nie poddawales sie.. chociaz moja (uwierz) byla rownie mocna jak ta,ktora Ty opisujesz nie dalam rady tak jak Ty..wahalam sie miedzy tym graniczacym z oziebloscia zachowaniem, a bezwzgledym pokazywaniem uczuc.. zagubilam sie w tym wszystkim. Myslalam, ze jesli nie okaze mu uczucia bedzie dalej walczyl. Teraz wiem jak bardzo sie mylilam. Moze to wlasnie byla dla Niej milosc? Nie chcem Jej usprawiedliwiac..nie chcem. Ale samo tak wychodzi.. pozdrawiam..
07 lutego 2005, 16:32
Wygasiłem ją, i swoją naiwność. Mogłem dodać znacznik strike, ale przekreślony jasny tekst trudno się czyta:). Chodzi oto, że ja już tak nie uważam... przejrzałem na oczy, nie jestem naiwny..
07 lutego 2005, 15:36
Cóż powiedzieć? Ciesze się, ze doszedłeś wreszcie do tego jak naprawdę jest. Wiesz jaki jest mój stosunek do tego co się wydarzyło. Szkoda, ze tyle przez to cierpiałeś. Tak długo. To o czym tutaj piszesz to jest mała cząstka tego co się było. Jak dwustronicowe strzeszczenie Krzyżaków ( zresztą co ja moge wiedziec, i tak nie czytałam :)). Ciebie rozumiem. A ona? Nie rozumiem nic z tego co ona odpierniczała. Naprawdę.
Dotyk_Anioła
07 lutego 2005, 09:52
To jeszcze raz ja... Nie pójdziemy na łatwiznę... Tylko będziemy sobie pomagać... Już wiem jak mam myśleć... Dzięki Tobie... I staram się... Naprawdę się staram... Chcę wyciągnąć ten nóż z Twoich pleców... Wyciągnąć... I posmarować ranę leczniczą maścią... A tak na marginesie... Mógłbyś zmienić coś w swoim blogu? Dziwnie się czuję kiedy czytam o cudownej kobiecie, a tak naprawdę ona jest nic nie wartą istotą... Nie zasługuje na te komplementy - to nie podoba mi się w Twoim szablonie...
paulita
06 lutego 2005, 23:53
:( dobrze, ze tak sie stalo jak sie stalo, dobrze ze zrozumiałes to, co zrozumiales, dobrze ze widzisz to, czego nie zauwazales... szkoda tylko, ze na taka dziewczyne musiales trafic:( ale nie wszystkie sa takie, niektore potrafia docenic to, co sie im ofiaruje i zycze Ci z całego serca zebys na taka wlasnie kiedys trafił, a o Niej zapomnial jak najszybciej, bo nie jest warta nawet tego, zeby ja zachowac we wspomnieniach... pozdarwiam:***
06 lutego 2005, 22:02
/ze wszystkich rzeczy wiecznych miłośc trwa najkrócej.../ niestety... trzymaj się jakoś...
EfffelinciA
06 lutego 2005, 22:02
tak jak odszedł dzień w Tobie zgasło coś.. kompletnie niekompletny nie wiesz dokąd iść..
flaw-my-face
06 lutego 2005, 21:46
\"nie ma się tutaj co nawet dużo rozpisywać\" a jednak powstała dość obszerna i być może smutna zwrotka. a ja przytoczę tutaj słowa kogos tam- nie pamiętam autora- przykrym faktem nie jest to, że ludzie umierają, ale ze przestają kochać. myslę, że zgodzisz się tu ze mną.i pomimo wszystko wiem już, że jeśli jest źle, kiedyś poznasz osobę, która bedzie twoją- tak naprawdę. być moze już ją znasz, a może właśnie poznajesz? dziwi mnie fakt, ze najczęściej rozstania kończą się kłótnią a potem osoby- kiedyś sobie tak bliskie- stają się całkowicie obcymi. nagle nie wiemy nic o tym drugim człowieczku...tak wogóle to dziękuję za słowa twojego oststniego komentarza. dziekuję..
06 lutego 2005, 21:45
mam nadzieje, ze nie bedziesz mial nic przeciwko jesli Cie zalinkuje u siebie w najblizszym czasie? czytalam notke i az mnie boli. i rozumiem to, bo mam zlamane serducho. zaskakuje mnie to, ze moze istniec taki wyjatkowy facet, troskliwy i pelen poswiecenia. zaluje, ze moze juz nigdy zadne z nas nie pokocha tak samo slodko i naiwnie, bezgranicznie ufajac...
Dotyk_Anioła
06 lutego 2005, 21:42
Ty wzruszyłeś się moją notką, a ja płaczę czytając Twoją... Naucz mnie tego... Naucz mnie tłumić uczucia... Zabijać je w sobie... Niszczyć... Unicestwiać... Naucz mnie przy tym nie krzywdzic siebie... Jeszcze kiedyś użyjesz liczby mnogiej, a w Twoich oczach odczytam błyski szczęścia... Ten sprawdzian... Czy to było pokazanie, że nadal Tobie zależy? Ja zrobiłam to samo, wczoraj... Ale przez gg... Jego odpowiedzi \"o co chodzi?\" \"nic\"... Hmmm utwierdziły mnie, że to koniec... Absolutnie definitywny... Absolutnie ostateczny... Po prostu koniec... Masz rację... Serca nie można kupić... Ale je troszkę podreperujemy, prawda?
madelle
06 lutego 2005, 20:28
\"It have to be Love, but is over now..\" przyznam Ci się do czegoś: rozpłakałam się czytając ten długi wywód o kobiecej niewdzięczności. Najgorsze jest to że w zasadzie mi przytrafiło się to samo. Moje serduszko też zostało kiedyś złamane na pół i teraz wiem jak bardzo to boli. Podobno prawdziwa miłość jest dziełem głupca. Czasami ma się wrażenie że nie głupca, lecz sadysty:( Współczuję Ci, naprawde. Serca rzeczywiście nie kupisz, ale w zasadzie po co miałbyś to robić? Przecież masz stare. Co z tego ze już nie bije.. nie martw się kiedyś zacznie. Do kogoś innego. Gdybyś był dla mnie kims bardzo bliskim, a nie trafionym całkiem przypadkowo pewnie bym spróbowała powiedzieć coś milszego, bardziej spokojnego. A tak wyszło takie...niewiadomoco. Przesyłam pozdrowienia. Sorki za taką chaotyczna notkę, po prostu dużo miałam do powiedzenia.
06 lutego 2005, 20:21
Nigdy nie spotkałam takiego faceta... Nigdy nie widziałam takiego, który by myślał w ten sposób. I żałuje cholernie, że trafiło własnie na taką dziewczynę, bo obawiam się, że przez to dużo się w Tobie może zmienić... Te najpiękniejsze cechy moją z tego wszystkiego zostać ukryte gdzieś głęboko... A kiedy trafi się naprawdę godna tego wszystkiego dziewczyna, nie będzie jej dane doświadczyć tego, co w Tobie najlepsze... Dlatego nie pozbywaj się swojej wrażliwości, uczuciowości... Całego tego piękna, które jest w Tobie. Wiem, że boli. Dopiero teraz w sumie tak do końca zrozumiałam. Ale kiedyś, na pewno, jestem o tym przekonana, znajdzie się taka osoba, która w pełni doceni wszystkie najpiękniejsze cechy Twojej osoby i na każdy wspaniały gest będzie potrafiła odpowiedzieć tym samym. Świat jest cholernie niesprawiedliwy... Najlepsi ludzie są tak niedoceniani... Nie zmieniaj się tylko. Bo szkoda by było bardzo... tacy ludzie nie zdarzają się często. [wybacz te
06 lutego 2005, 19:56
no. tak jak myslalam. NIE BYLA CIEBIE WARTA. nie byla warta ani jednego twojego slowa, ani jednej chwili twojego poswiecenia, ani jednego bukietu kwiatow... wierze jednak (i to szczerze na maxa), ze jeszcze spotkasz jakas wartosciowa kobitke :)
06 lutego 2005, 19:41
Moze wyjde na sentymentalną idealistke ale przy czytaniu poplakalam sie.... masz niesamowite serce, niesamowitą wrazliwosc.... wspolczuje Ci z calego serca...moze jednak uwierz ze kazde doswiadczenie czego uczy....
Mała_Czarna
06 lutego 2005, 19:38
Przebrnelam... \"Powiem\" tak: dzieki Bogu, ze Ci przeszlo... Na swiecie napewno jest jeszcze ktos \"godny\" twoich uczuc i tylko czeka zebys ja odnalazl... Trzymam kciuki i zycze powodzenia juz bez niej :*

Dodaj komentarz