sty 22 2005

Pogrzeb.. mój prawie..


Komentarze: 6

Od rana panowała dziwna atmosfera. Zresztą, jaka miałaby panować? Sielanki i dobrodziejstwa? Wsunąłem się w czarne szmatki i spojrzałem za okno. A tam kontrast. Wszędzie pełno tego białego, zimnego. Widziałem to jak się kładłem, ale budząc się o 8:30 idąc spać o 4:00 trudno mi rano załapać po co cokolwiek robię... Takie mechaniczne czynności. Dopiero koło dziewiątej wiem mniej więcej o co chodzi. Z moją apatyczną rodziną i ich archetypowymi poglądami wyruszyłem w podróż. Już po jakiś 15 minutach byłby w najgorszczym przypadku trzy pogrzeby. Wyprzedzała nas cysterna. Facet chyba nie wiedział, że na drugim pasie jeździ się w drugą stronę. Warunki były tragiczne. Strasznie padało, a droga nie była w ogóle odśnieżona. To jeszcze pamiętam. Siedziałem z na poły przymkniętymi oczyma z tyłu kiedy usłyszałem charakterystyczny świst powietrza kiedy wyprzedza wielki samochód. To takie uczucie jakby za chwilę miał cię wciągnąć jakiś wir powietrzny... I nagle z mojego lewego boku widzę wielkie bydle. Cysterna... 200m od zakrętu. W pewnym momencie jak w filmie katastroficznym na przeciwnym pasie WV Passat... Zaczęliśmy hamować, ale znosiło nas do rowu. Wszystko działo się zbyt szybko by to opisać. Wiem jedno, ludzki mózg potrafi w takim momencie w ułamkach sekund przealizować sytuację i uświadomić cię... że przyczepa zaraz uderzy w moje drzwi... W zasadzie nie wiem jakim cudem przeżyliśmy. Passat stanął, a przyczepa przemknęła jakieś 10cm od naszego i jakieś pół metra od gościa z naprzeciwka. Najgorszy był moment kiedy cysterna nas wyprzedzała i spod kół wyrzucała śnieg leżący na drodze. Kompletnie nic nie było widać. Kiedy wycieraczki wytarły szybę, było widać tylko passata.. w bliskiej odległości. Nawet nie chcę myśleć co mogłoby się zdarzyć gdyby nie spokój i umiejętności mojego ojca.

Co do pogrzebu. To było lepiej niż myślałem. Dojechaliśmy szczęśliwie na miejsce. Myślałem, że będzie conajmniej dziwnie... ale jakoś... było lepiej.
Najpierw chwilowe czuwanie w ciszy przy ciele. A potem uściki dłoni ludzi, których widzę po raz pierwszy, a oni wiedzą o mnie wszystko... Msza święta. Byłem odpowiedzialny za wieńce... Czytałem na cmentarzu. Powiedzmy, że odegrałem dużą rolę. Mała stypa i powrót do domu... Nic ciekawego. Raczej strasznego. Pogrzeb nigdy nikomu nie będzie kojarzył się dobrze. Bo i mi nie kojarzy się dobrze. To jest taki czas, w którym zdajesz sobie sprawę, że powinieneś doceniać życie... Swoje, twojej rodziny- jaka ona by nie była. Niebierasz szacunku do tego daru. Śmierc jest tak uderzająca, szczególnie dla tego, że zdajemy sobie sprawę, że jest bliżej nas, niż ktokolwiek mógłby sobie to wyobrazić. Jest koło nas. Śmierć jest tym na co nie mamy wpływu. Dlatego budzi tak wielki szacunek dla życia. Szczególnie jeśli jesteś wierzący/wierząca...
Mój kolosalny- bo sam dzisiaj, mogłem zginąć (nie dramatyzuję, nigdy tego nie robię, tym razem autentycznie bałem się o swoje życie- nikomu takich przeżyć...)
unloved.one....

edit:
Nadużyłem słowa "kiedy"- przepraszam, nie mam siły ani ochoty poprawiać...


----
unloved.one : :
Mała_Czarna
23 stycznia 2005, 19:08
Tradycyjna minuta ciszy... P.S. Co do sniegu u mnie to wlasnie topnieje :>. Ja chce juz wiosne... ;). Pozdrawiam i tule
pozar
23 stycznia 2005, 01:15
nie lubie pogrzebow, tak samo jak kierowcow idiotow i tak samo jak Judka z NIGDY W ZYCIU mostu swietokrzystkiego. Dobrze, ze tata zapanował... :*
flaw-my-face
22 stycznia 2005, 23:44
wiesz.byłam dziś na cmentarzu- u mojego dziadka. często tam chodzę, ale dzisiaj byłam tam z okazji jego święta [chociaż nie jestem pewna czy to dziś, czy też jutro]. Zapaliłam znicz i na grobie spostrzegłam papier- podniosłam, gdyż chciałam go wyrzucić. I nagle w mojej dłoni znalazła się laurka namalowana dla niego, przez moją kuzynke z napisem \"z okazji dnia dziadka od wszystkich wnucząt\". mała dziewczynka z dwoma warkoczykami zaniosła tam laurkę! może dla ciebie to jakaś błachostka, ale w tym samym momencie przypomniałam sobie wszystko- całe życie u jego boku. gdyby mógł ją dostać..szkoda, że śmierć nie czeka na odpowiedni moment...ale czy taki istnieje?czy można sobie wybrać datę, w której chciałoby się oddać ducha?czasem boję się zasnąć, bo wiem, ze mogę się nie obudzić. i choć jestem zdolna popełnić samobójstwo boję się zasnąć z tego właśnie powodu! a pogrzeb? to chyba jedyny dzień, kiedy chciałam położyć się obok niego i go mocno przyt
22 stycznia 2005, 21:34
to oczywiste, ze pogrzeb kazdemu bedzie sie zle kojarzyl. prawie 3 lata temu zmarl moj wujek. byl dla mnie jak ojciec. wlasciwie, to moglabym powiedziec, ze byl lepszym ojcem od tego, po ktorym mam nazwisko. od 18. roku zycia siedzial na wozku inwalidzkim. zmarl majac lat 50 pare. i odkad pamietam mial w sobie wiele sil, energii do zycia. i tak go strasznie kochalam... jak dowiedzialam sie o jego smierci to nie moglam do siebie dojsc. no a pogrzeb... to bylo cos ponad moje sily... teraz, mysle o nim bardzo czesto. i smuce sie. wiem, ze on by nie chcial, zebym sie smucila, ale taka jest moja kiepska konstrukcja psychiczna. powiedza tylko slowo o nim w mojej obecnosci i ja sie natychmiast rozklejam. jednak w trudnych chwilach czuje jego obecnosc. naprawde ja czuje..! i kiedy cos mi sie uda, to mysle, ze na pewno bylby z tego powodu dumny... jest teraz moim aniolem strozem, ja to wiem... heh no niezle ci sie zwierzylam. mam nadzieje, ze nie masz mi za zle tego przelania uczuc... pozdrawiam...
22 stycznia 2005, 20:55
Mam małą propozycję, aby zamiast komentów wpisywać chwilę refleksji... [...] Byłoby to więcej warte niż pocieszanie mnie, jeśli ktoś w ogóle by chciał to zrobić...
dodo
22 stycznia 2005, 20:54
Rozumiem. Jedziesz 180 km/h ładna słoneczna pogoda. W jednym samochodzie ty i Twoja rodzina, w drugim znajomi ktorzy przebyli ponad 300 km. Perspektywa miłego wyjazdu do Krakowa. W pewnym momencie wjeżdza przed Ciebie ciężarówka, ty skręcasz na pas zieleni a samochód twoich znajomych nie nadaje się do dalszej jazdy. W sumie delikatnie mówiąc. Co do pogrzebu. Jedyny pogrzeb na którym byłam to pogrzeb dziadka. Niewiele pamiętam, bo byłam mała. Od tego czasu zmarło wiele osób mojej rodziny. Mimo, że osoby znałam całkiem dobrze, nie byłam na żadnym pogrzebie. Nie jestem odporna na tego typu miejsca gdzie panuje taka a nie inna atmosfera. Dlatego wiem, jak musiałeś nieciekawie się czuć.

Dodaj komentarz