Szum mnie wypełnia.
Komentarze: 24
Powroty zawsze są trudne. Tak samo jak i odejścia. Ale czasem zastanawiam się czy jest do czego wracać, bo też czy chwilową nieobecność można nazwać odejściem? Ostatnio cierpię na dziwną przypadłość analizowania wypowiadanych słów, zdań... Bo odejść można raz, a odchodzić ciągle- mamy tu doczynienia z czasownikiem dokonanym i niedokonanym, o tym wie już uczeń szkoły podstawowej. Jak daleko należy się odsunąć, czy można było powiedzieć, że już nas nie ma? Czasami odejść można w jednej sekundzie. Popełnić coś, co ciągnie za sobą inne sprawy. W zasadzie możemy już wtedy stwierdzić, że odeszliśmy... Bo czasem, po prostu nie da się odbudować zniszczeń. Jakie to banalne o tym pisać... A w praktyce- nie wyobrażam sobie odejścia od niej. Zresztą nietylko od niej. Nie wyobrażam sobie odejścia od wielu innych spraw. A przecież jutro mogę odejść od wszystkiego... Umrzeć, pójść do piekła [w inne miejsce aktualnie się nie nadaję...], i smażyć się w ogniu piekielnym.
Już jutro, a może i dziś, może za 5 minut, 6? Może krócej. Ostatnio mam złe sny. Boję się, że stracę to co teraz mam. Bo jest dobrze. I chociaż zdarzają się złe chwile (każdego dnia, przynajmniej trochę czasu mi zajmują), to wieczorem myślę sobie...
"Dobrze, że udało mi się przeżyć ten dzisiejszy dzień... zawsze to o jeden więcej..."
I jeśli myślisz teraz inaczej... To zastanów się, czy aby na pewno nie wymagasz za dużo od samego dnia, nie wnosząc w realizację jego dobra nic pozytywnego. Dzień sam w sobie, nigdy nie sprawi, że będziesz się nim cieszyć. Wszystko zależy od nas, od ciebie. I właśnie tutaj serdecznie cię pozdrawiam...
I mówię serdeczne dobranoc.