Archiwum styczeń 2005


sty 31 2005

Zadziwiające okoliczności...


Komentarze: 2

Wstrzymuję moją decyzję.. chwilowo. Pod namową, tylko i wyłącznie. Inaczej dalej uskuteczniałbym inny wariant... Nie mam już niestety pewności czy to słuszne.. Ja nie mam pewności, że to jest coś warte. Takie uczucie świadczy tylko jednym. Uwielbienie poprostu się wypaliło. Smutne, ale prawdziwe. Może niedokońca. Nie zawadzi spróbować jeszcze raz. Ale zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, dzieję się to po raz ostateczny i końcowy. Potem będzie już - nic. Śnieg spadnie i zakryje wszystko. Posłucham dee. Czas być bardziej stanowczym- jak kiedyś. Ne pewno nie będzie to aktywne, przemyślane i w moim stylu. Bo mojego stylu już nie ma, przynajmniej dla niej. Zbyt dużo bólu w niej widać. Nie chcę później żałować. Naprawdę lepiej czasem pomyśleć kilka razy... Tylko, że tym razem to definitywnie koniec.
Dzisiejszy dzień jakoś udało się przeżyć. Myślałem, że będzie gorzej. No, może poza tym, że zaspałem... to nic wielkiego się nie wydarzyło, a wszystko inne udało mi się załatwić. Nie czuję się tylko na siłach pisać konkurs z informatyki... kto by pomyślał... ja...

unloved.one : :
sty 30 2005

Jeśli musisz odejść- zrób to zanim ogarnie...


Komentarze: 6

Chociaż nie czytałem wcześniej Twojego komentarza dee, to w pewnym sensie ujęłaś dokładnie to co myślę. Zresztą... Dzisiaj jestem juz prawie pewnien. To już koniec. Trochę mi źle, bo to niezbyt odpowiedni moment, ale coś mi sie wydaje, że dopóki będę coś czuł, to zawsze będzie nieodpowiedni moment. Za mało myślę o sobie, chociaz nie mam już po co myśleć o niej. No i tutaj kolejna racja. Zawsze będzie nas coś łączyć, ale nie wiem jak długo bo normalne stosunki pewnie szybko się skończą. Nikt nie będzie już tak bardzo wyrozumiały i wrażliwy. Przynajmniej ja. Gdybym od początku traktował ją z taką suchością jak innych, to w ogóle byśmy się nie znali... może to byłoby lepsze wyjście...
Zresztą osoby z zewnątrz, których nie znam długo traktuję tak sucho jak tylko potrafię. To taki mechanizm obronny. I nikomu, naprawdę nikomu nie radzę mnie zaatakować, zawsze kończyło się to płaczem. Później żałowałem, ale nie potrafię się powtrzymać. Cenię sobie konstruktywną krytykę i przyjmuje rzeczowe argumenty. Jestem skory do dyskusji i zmian na lepsze. Nie potrafię jednak zrozumieć ataków tak poprostu, bez przyczyny...
Szczytem jest jednak moja prywatność. Nie ma takiej fortecy jak to, co trzymam w sobie i rozumiem poprzez prywatność. Niczego tak nie bronię... Generalnie po napisaniu tej notki, uznałem, że jestem zamknięty na nowe znajomości. Zresztą chyba każdy z nas. Jestem towarzyski i lubię ludzi, ale nikomu poza nią nie pozwoliłem wejść... i postawić wodę na kawę.. . Do pewnego momentu wszystko jest w porządku, ale dalej jeszcze długo nie pozwolę nikomu pokonać bram, nawet siłą. Kończę, ostatnia niedziela.. idę odpoczywać dalej:).

: Marcin Świetlicki :
"Pobojowisko"
Leży przy moim boku udaje że śpi czy coś ładnego zostanie z tych zniszczeń?
już zabiliśmy wszystko jasne ćmy szyb dotykają z obu stron
tym czasem cicho sto razy zaznaczała że mnie nie chce
wypróbowałem jednak wszystkie męskie sposoby
jest
jest przy moim boku na cudzym tapczanie
przegrała zwyciężyła
zwyciężyłem przegrałem
leży
ubrany usiadłem daleko siedzę i palę papierosa patrzę przewrócone
stłuczone dwie szklanki z herbatą popielniczka a w niej dwa długie niedopałki
kiedy otworzy oczy ja otworzę ogień!

unloved.one : :
sty 29 2005

Samo się...


Komentarze: 5

W zasadzie to teraz wolałbym, żeby samo się. Samo się działo, samo rozwinęło, samo skończyło. Na aktualną chwilę, jestem psychicznie tym wszystkim zmęczony. Nie potrafię już pisać jakie to piękne uczucie, bo ja już nie potrafię o nim w ogóle rozmawiać. "Ja nie mogę mieć juz tatuaży. Mam wszędzie blizny, cały jestem zbudowany z blizn...". W zasadzie, mogłaby mnie wziąść do ust, przeżuć i wypluć. W zasadzie nie mam ochoty, naprawdę, żeby podejmować jakiekolwiek decyzje.. Nie jestem zdecydowany, ale nawet gdyby sobie kogoś znalazła, to na pewno łatwiej byłoby o tym zapomnieć i wmówić sobie pewne rzeczy. Ja już jestem tak wycieńczony, że rzuciłbym to wszystko. Czasem nadchodzi taki czas, że nawet ja, mam już wszystkiego kurwa dosyć. Nie, nie, nie. ja nie chcę niczego zaprzepaścić, ale wiem, że sam niczego nie zrobię. Jedynym wyjściem byłoby gdyby ona rozzażyła moje uczucie... Tak palić się bez płomienia, świecąc jasnym blaskiem. Niech zrobi tylko to, ja już zajmę się tym by zapłonęło i mogłoby być tak piękne. Wystarczyłoby gdyby pokazała, że jej zależy. Momentami zastanawiam się jednak, czy to ma sens.. Czy ja, aby na pewno jestem chłopakiem dla niej, ale już coraz częściej czy ona jest dziewczyną dla mnie. Wcześniej nigdy nie miałem takich wątpliwości, teraz jednak, niefortunnie się to zmieniło. Zastanawiam się poprostu czy te dwie bariery, które nas dzielą da się jakoś pokonać. Do tej pory widać, że nie. Chyba jednak wypali wariant, który nasunął mi się już dawno. Poprostu zerwać z nią jakikowiek kontakt. I ze wszystkimi, kogo zna.. Niestety. Atrybut mieszkania blisko stał się z zalety wadą... A może nigdy nią nie był? Nie wiem już co o tym myśleć- wszystko leży w jej rękach. Może zgnieść mnie jak popisaną kartkę, wstawić w ramkę albo wrzucić między zdjęcia innych co byłoby gorsze niz cokolwiek innego. Poprostu największym ubliżeniem byłoby dla mnie to, gdybym był tylko jakimś epozidzikiem bez znaczenia. Złudne marzenia- przecież tak jest. Symbole mówią prawdę...

Co do dnia... Jestem po treningu. Jak zwykle nie potrafię myśleć, oczy błądzą bez żadnego konkretnego powodu. Naszczęście nie boli mnie serce, jedynie włókna mięśniowe. Chociaż tyle. One bolą o wiele mniej, o wiele mniej...
Jutro tylko rozpisać lekcję i nic więcej... No i snu, potrzebuję snu, na razie idę czytać książkę.

unloved.one : :
sty 28 2005

Dzień pustki...


Komentarze: 8

"Znam prawdę, ale nie chcę przestać wierzyć..."
Poznałem prawdę. Ona nie chce, żebysmy byli razem. Przynajmniej dosadnie dała mi tak do zrozumienia słowami: "nie potrafię odwzajemnić twojego uczucia, nie chcę cię ranić...". Och cóż za dobroduszność, troskliwość, przecież prawie nic mi mnie nie boli..:/. Pozwziąłem więc kroki, które miały na celu definitywne pozbycie się jej z mojego życia.. Normalne prawda? Robiłem to skwapliwie, powoli. Odkrywałem wszystkie wady, myślałem o niej w samych złych kategoriach, byleby wypadła mi z głowy. Przypominałem sobie cały ból i krzywdy, które mi wyrządziła. Było trudno, bo wspomnienia, które wcześniej zatarłem, musiały wrócić. No i wrócily. Z chęcią otwarłem im drzwi i zaprosiłem do środka. Usiadły na fotelu, kanapie i dwóch krzesłach. Postawiłem wodę na kawę.
Prawie mi się udało, byłem blisko by zatuszować swoje uczucie. Wydaje mi się, że wtedy ona, w miarę ochładzania się naszych stosunków, zaczęła się starać, pytać, dbać. To, czego wcześniej nie robiła, stało się chlebem powszednim.Stało się to jednak za późno. Przynajmniej tak mi się wydaje. Parafrazując słowa mojej dobrej znajomej: Ona teraz, musiałby zacząć przenosić góry, żeby cię odzyskać. To może nie góry, ale taczki. Podstawa. To, czego mi brakowało. Muszę stwierdzić jednak z przykrością, że w tym momencie ja- zachowuję się jak ona wcześniej. Przygasiłem uczucie, straciłem zaufanie, zaprzepaściłem uwielbienie. Spisałem wszystko na straty, bo co miałem zrobić innnego?
Dowiedziałem się, że wczoraj chciała napisać sms-a żebyśmy się gdzieś przeszli, ale uznała, że ja mógłbym się chociaż raz odezwać, zaproponować coś pierwszy... Moje zachowanie wygląda na takie, jak jej wcześniej. I takie zresztą jest, nie inne. Również i ja kiedyś taki wniosek wysnułem, w starych czasach. To zwykle ja starałem się o spotkania, starałem się o wszystko. Teraz szczerze mówiąc nie mam ochoty. Wypracowałem w sobie uczucie, które można opisać  momentami nawet obrzydzeniem. Chciałem niedawno takie w sobie wzbudzić i mi się udało. Teraz, kiedy o niej myślę, w głowie kiełkuje tylko jedno: "Nie... nie. Ja nie mam ochoty, ja nie chcę.. nie jestem w nastroju". Mam poprostu dosyć. Przejadło mi się wieczne staranie, wieczne myślenie, wieczna miłość. Szczególnie w momencie, kiedy słyszę, że to ja mógłbym się postarać. Ja? A ponad półtorej roku to kto to robił? Widać po mnie. Uzewnętrzniam to przecież. Czas na to, aby ona zrobiła coś w tym kierunku, za wszelką cenę, jeśli chce utrzymać tą znajomość. To nie takie trudne jeśli się chce, prawda? Szczególnie jeśli się wie, że może we mnie coś siedzi. Wyznaczyłem sobie cel, aby to uczucie umarło i będę dążył do jego spełnienia. Nie mam już tyle sił, by to zmieniać. Przynajmniej sam z siebie. Niech mnie w sobie rozkocha, bo ja tego już drugi raz sam z siebie nie zrobię, zbyt duża cena ewentualnej porażki...
P.S. Zmieniłem trochę bloga:). Podpisałem wiersze, niepodpisane są moje.. będzie ich więcej,  poniżej P.P.S


unloved.one : :
sty 27 2005

Kolejny nic nie znaczący dzień:);)


Komentarze: 5

Po takim wstępie, wszyscy bankowo przeczytają notkę, no cóż... ;);P. Dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem myślenia, i nie ruszania własnego tyłka. Moje myśli krążyły wokół sprawy: jak wytłumaczę się z braku oddania pracy i co mnie za to czeka... Cóż. Należy podejmować decyzje i ponosić konsekwencje. Jeśli oto chodzi to bardzo zepsułem sobie swoją, opinię w szkole. Szczególnie teraz z tym konkursem może być jazda, bo obiecałem:>. W sumie powiedziałem, że napiszę pracę, ale nie miałem ochoty, nie muszę robić wszystkiego... Napewno pojawi się gadka typu: brak obowiązkowości, sumienności... Będą mogli mi to zarzucić. Nie lubią osób, które zbyt dużo mówią i otwarcie wyrażają swoje poglądy: np. mnie. Jakoś się wykręcę, chociaż wiem, że będą lekkie kłopoty i moja poplamiona i zniszczona opinia straci na wartości, i to sporo... Pewnym wyzwaniem będzie jej odbudowanie. Ale lubię takie wyzwania:>. Jeśli porządnie odpocznę to nie będzie żadnego problemu. "Nawet jeśli już wszyscy w ciebie zwątplili- pokaż, że się mylili..." Wracam do gry...:>:]... Złe to dla was nowiny:> chłopaki...
Ułożyłem nową dietę, za jakiś miesiąc nastanie czas, w którym wyjmę ją zakurzoną z szafki i zacznę stosować... o zgrozo..

Naprawdę warte rzucenia okiem...
Nno. Proszę sobie wyobrazić:
druga połowa lat osiemdziesiątych.
(Dlaczegóź by nie druga połowa lat osiemdziesiątych?
Dlaczegóź by nie?)
Miesiąc - powiedzmy - grudzień.
Tuź przed południem była jeszcze wiosna.
Tuź po południu zapadł mrok.
Nnno.Proszę sobie wyobrazić:męźczyzna w obskurnym
mieszkaniu. Kobieta ,
która wchodzi do bramy.
(Dlaczegóź nie męźczyzna i kobieta
Dlaczegóź by nie?)
On w obskurnym mieszkaniu, a ona na schodach.
On pali papierosa, ona puka do drzwi.
On w ciemnym korytarzu, ona poprawia włosy.
(Dlaczegóź by nie miała poprawiać?
Dlaczegóź by nie?)
I on ją widzi. I zaciska zęby.
I przez ściśnięte zęby pyta, bowiem jest
wychowany niezgorzej: - Napijesz się kawy?
A ona: TAK, TAK - odpowiada.
(Dlaczegóź by nie miała się napić?
Dlaczegóź by nie?)
Nno. Proszę sobie wyobrazić:
druga połowa lat osiemdziesiątych.
On stoi w kuchni. I nalewa wodę
do zielonego czajnika. Zastanawia się
i wylewa część wody. Uźywszy zapałek
podpala gaz pod czajnikiem. Ona jest w pokoju.
On pali papierosa. Odciski mu się robią
od papierosów na ustach. Stoi nad czajnikiem
i mówi do wody w czajniku,
mówi tak:
GOTUJ SIĘ KURWO, GOTUJ
WYPIJE I PÓJDZIE.
GOTUJ SIĘ KURWO, GOTUJ
WYPIJE I PÓJDZIE
W MROK.
Ja nie mam telefonu.
Ona nie ma telefonu.
Wyłączę domofon.
Załoźę drugi zamek.
Wyrzucę klucz. Wyjadę.
GOTUJ SIĘ KURWO, GOTUJ
WYPIJE I PÓJDZIE
W MROK.

Nno, Proszę sobie wyobrazić:
ona jest w pokoju.
Stoi w płaszczu. Dotyka
jego rzeczy, które
nigdy nie będą jej.
On w kuchni. Pali papierosa.
Dotyka czajnika.
Czajnik jest zimny.
Dotyka ponownie.
Zagląda. Płomień płonie.
Wszystko w porzadku. Sprawdza
- czajnik jest zimny. Pali papierosa.
Odciski robią mu się na ustach od tych papierosów
Odciski robią mu się na sercu od takich historii.
Więc
mówi do wody.
Więc:
GOTUJ SIĘ KURWO, GOTUJ
WYPIJE I PÓJDZIE.
GOTUJ SIĘ KURWO, GOTUJ
WYPIJE I PÓJDZIE
W MROK.
Nno. Proszę sobie wyobrazić.
Godziny mijają.
Ona zasnęła w fotelu, w płaszczu.
Wygląda pewnie ślicznie.
(dlaczegóź by nie miała wyglądąć ślicznie
Dlaczegóź by nie?)
On stoi w kuchni i patrzy bezsilnie.
Patrzy bezsilnie na czajnik.
Dotyka czajnika.
Pali papierosa.
Odciski mu się robią.
Robią mu się odciski.
(Dlaczegóź by nie miały się robić?
Dlaczegóź by nie?)
Ona w pokoju, on w kuchni.
GOTUJ SIĘ KURWO, GOTUJ
WYPIJE I PÓJDZIE
W MROK...
Marcin Swietlicki

unloved.one : :