Archiwum 01 stycznia 2005


sty 01 2005

Sylwester:)


Komentarze: 0

Prawdę mówiąc, nie tak wyobrażałem sobie sylwestra... W moich dziecięcych marzeniach tak nie wyglądał. Tak naprawdę dobrze wiedziałem, że taki będzie. Wszyscy coś robią, wszyscy gdzieś się bawią, telefon milczy, gg też. Wszędzie pusto, tylko ta muzyka i fajerwerki. Odziwo nie mam sobie niczego do zarzucenia. Poniekąd nawet chciałem, żeby było tak jak jest. Nie mam ochoty nigdzie wychodzić. Jest miło, jest naprawdę miło. Jest o niebo lepiej niż myślałem, że będzie. I nawet ajerkoniak jest. I notka znowu długa, znowu nikt nie przeczyta... Co mnie to obchodzi.. Jest miło... Słucham Świetlików. Coś w nich jest. Jest w nich coś co bardzo dobrze mnie rozumie, i wzajemnie. "Celuję prosto w twoje serce synu. Przecież wiesz, że to najmniej czuły we mnie punkt". Oj tak... niekochany nie zdradza.. niekochany chodzi, dzwoniąc w kieszeni, niepotrzebnym kluczem. Czy to poezja śpiewana? Może i tak, dajmy na to, że tak. Więc, jeśli tak, to chylę czoła dla tej formy sztuki, przynajmniej o takim wyrazie. Co do sylwestra. Te wszystkie huki, szemrające dźwięki, radosnej zabawy wyrazy. Jakoś mnie to omija. Aktualnie i tak o niej cały czas myślę, zresztą grałem z nią niedawno w tysiąca na kurniku... Nigdzie nie wyszła, chociaż ona pewnie w przeciwieństwie do mnie, miała na to ochotę. Nie było tylko sposobności. W tamtym roku powiedziałem, że jej, że w tym roku będzie inaczej. Pod koniec 2004 zabiorę Cię w piękne miejsce gdzię będziemy się bawić jak nigdy... Może dlatego chciałem zostać w domu...? Może dlatego, że nie ułożyło mi się tak jak o tym marzyłem, modliłem się, do czego dążyłem. Wszystko posypało się jak niestabilna konstrukcja... albo.. albo jak World Trace Center: wysokie, piękne, niezniszczalne. W zasadzie nic nie mogło zakłócić jego spokoju. No, może poza jednym małym samolotem. Którego uderzenie i tak nie spodowało jego zawalenia. Stał dalej i płonął. To tak jakby płakał ogniem. Później jednak jego konstrukcja ujawniła mankamenty w swojej budowie, ciężar wyższych pięter go przygniótł...Na tych piętrach magazynowałem wszystkie złe rzeczy, bo łatwiej było z dołu dostrzec te dobre, a złe na samej górze, były już mało widoczne. W zasadzie nie wiem czy jeszcze płonę czy może już dawno runąłem. Wiem, że po dzisiejszym dniu, dalej coś we mnie siedzi. Coś chociaż tego nie chcę, nie pozwala mi się oderwać o myśli o tym, że jednak ją kocham... Mocne słowo, ale przez to co się wydarzyło, jestem coraz bardziej pewien... A to nie jest chyba dobry syndrom... prawda?

No i zaczęło się... Sylwester. Nowy Rok...Trochę pooglądałem te sztuczne ognie. No, może dwie minuty. Na więcej jakoś nie mam ochoty bo nie uczestniczę w tym całym przedstawieniu. Nie cieszę się z tego, że jest nowy rok. Kolejny, zły, niepotrzebny. Za szybko to biegnie. Już za pół roku będę wiedział do której chodzę szkoły, czy dostałem się do tej wymarzonej... Przez te pół roku chciałbym tyle zrobić, a to tak mało czasu. Muszę koniecznie podnieść swoje kwalifikacje z języka polskiego i angielskiego, ten poziom był dobry w poprzednich klasach. Teraz? Teraz to ja mogę go sobie wsadzić gdzieś. Muszę odbudować moją dobrą opinię w szkole. Ogólnie muszę się nią zająć przecież to jest teraz najważniejsze. Nic innego. No i te konkursy... Chciałbym w nich coś zdobyć, pokazać innym i sobie, że jednak na coś mnie stać, że nie jestem przeciętny, typowy. Poza tym mam tylko jedno marzenie, które przypuszczam i tak się nie spełni, więc nie śmiem o nie prosić. Zresztą, nawet mi to coraz mniej wydaje mi się nierealne. Ona... tak naprawdę chyba mnie nie chcę... ona chce żebym był. Czasem żałuję, że nie zakochałem się ze wzajemnością... Tak, teraz już załuje, wspominałem, że moje uczucie zrobiło się płytkie... Jest z nim coraz gorzej bo płonie.

W każdym razie, dziś mamy nowy rok. Zamierzam zrobić go czasem zmian, zacząć o siebie dbać jeszcze bardziej i zacząć traktować wszystkie sprawy bardziej poważnie. Już niedługo ferie. Wtedy odpocznę do końca. Wtedy będzie na to czas. Przestaną oni wreszcie strzelać? To już 15 minut... Ile tego prochu żeście naprodukowali wredne szuje, co? Nigdy wam tego nie wybaczę! :) Hyhy Wy przebrzydli producenci fajerwerków, omamiacie ludzi. A zresztą, mam ich gdzieś, o mnie nikt nie pomyślał, ale mam to gdzieś. Sam w sobie, sobie sam...

Dzisiejszy dzień... Muszę chodzić do niej rzadziej, bo znowu nie mogłem się stamtąd wyrwać, tam mi tak dobrze...

::---:--:..:- unloved.one :..._--:--::::...

 

unloved.one : :