Archiwum 19 czerwca 2005


cze 19 2005

Jeszcze szumi w uszach...


Komentarze: 20

Tak jak dee pisała już u siebie- jest u nas w mieście takie iście zacne święto zwane Świętem Trzech Braci, które obchodziliśmy poraz 15 na cześć trzech pedałów, którzy je kiedyś założyli. Trwa trzy dni i wtedy wszyscy wychodzą z nor na światło dzienne, żeby się spotkać, a najczęściej najebać.
Jakieś podsumowanie? Pierwsze dnień, czyli w piątek- Ona miała jechać na ognisko i zostać w innym mieście na noc. Ogólnie rzecz biorąc nie lubiłem tego święta, a raczej nawet bardzo, ale w tym roku miałem ochotę się tam wybrać. Rzecz jasna bez niej, no bo niby jak... No, ale w sumie okazało się, że nigdzie nie pojechała... Tyle, że pewnie nie chciała mojego towarzystwa, bo nawet nie napisała sms-a. Ja w sumie świetnie się bawiłem i nie licząc małych wpadek w odczytywaniu pewnych danych z tablic informacyjnych na dworcu, to wszystko byłoby pięknie. Posłuchałem trochę Szymusia Wydry i odprowadziłem Dee do domu, po czym sam udałem się do własnego.
Drugi dzień był raczej masakryczny, pouczony dniem poprzednim (jako że zrozumiałem, że moje towarzystwo jest potrzebne tylko czasem) wymieniłem kilka kąśliwych sms-ów z odmową. Wygladało to mniej więcej tak jak radziła Marta, ale zwykłe "jestem zajęty" nie wystarczyło. Zresztą umówiłem się już wcześniej dnia poprzedniego, i nie poczuwam się do roli zabawki... Oczywiście domyśliłem się, że ona takiej imprezy sobie nie odpuści, zapewne dlatego i tak spotkałem ją na mieście. I tutaj mój największy błąd. Znowu dałem się złamać, bo teoretycznie nie powinienem się w ogóle wdawać w stosunki z nią tego dnia (pouczony dniem poprzednim), bo w końcu bez mojego towarzystwa jest lepiej, co i tak udowodniła dzisiaj odpowiadając na prawie każdą moją odpowiedź czymś niemiłym. Do tego nie byłem wprowadzony w ogóle w nic, ciągłe rozmowy na temat kogoś kogo spotkały, ciuchów itp. które lubię, ale jeśli nie wiem o co w nich chodzi, to mniej mi się podobają. Czujesz się obco idąc z kimś kto przecież zawsze był bardzo blisko. Czujesz się jak na doczepkę, ale po co ci cokolwiek odpowiadać. A niech idzie w ciszy, niech się wysra tą swoją pieprzoną obecnością, o którą przecież nikt ją nie prosił. Ale ja jak idiota zostawiłem Dee (czego teraz naprawdę bardzo żałuję i mam nadzieję, że mi to wybaczy, bo zachowałem się jak totalny kretyn). Ale dzięki temu przekonałem się, że dobrze jest wracać ze mną do domu, ale nic więcej. I tak się aktualnie czuję i czuć się będę. Podmiotowe traktowanie boli i to bardzo... nie jestem przedmiotem, nie było mi łatwo dokonać pewnych wybórów, podjąć pewnych decyzji... Naprawdę nie było łatwo, ale tego nikt nie był w stanie nawet tego zobaczyć. Po raz kolejny zawiodłem Dee, tylko po to, żeby dowiedzieć się po co tak naprawdę mnie znać.
Bo to żebym był.
No to kurwa jestem.
Ale i to wielu przeszkadza.
Dziękuję i do widzenia.

unloved.one : :