Archiwum 27 grudnia 2004


gru 27 2004

Zbyt długo?


Komentarze: 2

-No wiesz, ile my już się znamy co? :)
-Za długo...
-?? :/:(
-Tylko żartowałam...

Nie pierwszy i nie ostatni...?

Wniosek: Jeśli wiesz, że musisz odejść.. zrób to zanim nie napełni cię gorycz z tego powodu...
Boli bardzo... ale za każdym razem coraz mniej

 

unloved.one : :
gru 27 2004

Zbudować wszystko od początku.


Komentarze: 1

Chociaż dziejszy dzień jeszcze się nie skończył to jednak dorwały mnie przemyślenia. W zasadzie nie wiem co czuję. To wszystko co się stało, co nas dotknęło... Nawet nie wiem czy dotknęło nas, czy mnie samego. Nawet tego nie mogę być pewnien. To uczucie już we mnie się tli, ale jeśli robi to do tej pory.. to może.. Może wypadałoby się łudzić? Tak wiem,  łudzić,  mieć nadzieję to jak zjeść omlet jak skończył ci się kawior. Powiadają, że nieodwzajemniona miłość jest najsilniejsza. Idealizujemy ją, stajemy się zależni od nas samych, bo przecież to my decydujemy o sile uczucia.. kierunkowani jedynie swoim własnym umysłem, a ograniczeni jedynie swoimi marzeniami. Ale mi nikt nie pomaga, spadające gwiazdy, łańcuszki i życzenia świąteczne... Mam tylko jedno marzenie, chciałbym kiedyś usłyszeć "kocham Cię"... W każdej modlitwie z Bogiem... proszę oto samo. Nie brakuje mi niczego, poza tym jednym.. Tak bardzo chciałbym żebyśmy byli razem. Tylko tyle? Aż tyle i nic więcej. Moja miłość jest jak syzyf. Za każdym razem kiedy już wydaje się mu, że kamień jest na samej górze, on powoli zswuwa się... najpierw wolno, dostojnie, później już szybko i z wielkim hukiem tocząc się na sam dół zatrzymuje się jak gdyby nigdy nic. Bezuczuciowy, twardy kamień. Wtedy syzyf z płaczem pada na kolana, zakrywa twarz rękoma. Czuje przeszywający go ból. Pada na twarz i leży zastanawiając się co zrobił źle. Kiedy znów odzyskuje siły, wstaje, łagodnie podnosi się i schodzi do kamienia. Dokładnie go ogląda, dotyka, głaszcze... . Gdyby powłoka kamienia była lustem, to wszystkie łzy Syzyfa odbijałyby się, a on sam zobaczyłby jak bardzo go niszczy. Niestety, ten kamień, choć szlachetny i piękny dla niego, nigdy nie pokaże mu jak bardzo go niszczy. Wtedy wyniszczony i zapłakany Syzyf, po raz kolejny, lecz z coraz mniejszym uśmiechem i zapałem, skrupulatnie przykłada ręce do kamienia i rozpoczyna pracę, z góry skazaną na niepowodzenie... a jego trud znajdzie swoją nagrodę, kiedy za którymś razem kamień przygniecie jego ciało tak doszczętnie, że nie będzie mógł się już podnieść... .

Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo... Prawda?

Boże... Czy mógłbyś sprawić, żeby ktoś zaczął przenosić góry..?

unloved.one : :
gru 27 2004

Drugi dzień "Świunt"


Komentarze: 1

W sumie jakoś przeżyłem ten dzień... Pożądna dawka kofeiny w połączeniu z rodziną i wiadomościami tworzy mieszankę chemiczną porównywalną do reakcji jądrowych zachodzących w bombie atomowej przy wybuchu. Na szczęście komora spalania kofeiny (żołądek), w moim przypadku może zwiększać swoja obietość do rozmiarów niewyobrażalnych dla zwykłych śmiertelników, dlatego też uniknęliśmy dużej katastrofy. Tak możecie już paść na kolana. Dotykanie za 5 zł. W koncu jestem bohaterem, coś mi się należy, prawda? Piłsudzki też miał.. hmm co on tam miał? Aaa.. czapkę chyba jakąś. Mniejsza z tym. W ciagu ostatnich trzech dób suma godzin mojego snu nie przykroczyła 18 (dla słabych w matmie: 3x24=72 godziny.). A ten świąteczny klimat... ten śnieg... i w ogóle...

W każdym razie dzisiaj nie jestem w stanie napisać niczego sensowniejszego. Jutro będę odrabiał sen... A poza tym mam parę ciekawych zajęć:>. W sumie zaplanowałem ich oczywiście za dużo... No, ale kto miałby dać radę jak nie ja? :> Ech ta moja skromność znowu przezemnie przemawia:D. Dobranoc?

Pozdr.

unloved.one : :