Archiwum kwiecień 2005, strona 3


kwi 02 2005

Życie to walka o... życie. Dokońca dortwa...


Komentarze: 10

EDIT:
Odszedł...

Nie wiem czego ona pragnie... Nie lubi gdy nosi się ją na rękach, nie lubi chodzić za rękę, co do dotyku ust na szyi też pewności nie ma. Z drugiej strony, esencja kobiecości płynie z wnętrza, uwielbienie z wartości i zachowań przedstawianych poprzez słowa i uczynki... Czy takie małe gesty mają duże znaczenie w dojrzałej znajomości? Rzecz względna.

Wycieczka rowerowa była udana... Prowadziłem rower pod większość górek... a co się będę męczył hi;P. Po zimie zastały jestem.

Szukam dobrego pomysłu na zaskoczenie...:> Uda mi się, wiem to:>:> tylko to musi być coś naprawdę wyjątkowego, a jeśli nawet nie- to będzie od serca.

Zapomniałem o tym, że w poniedziałek piszę zaległy sprawdzian z geografii. Pewnie zdążę się nauczyć, ale nie chcę znowu spędzać niedzieli na nauce, bo przecież są też inne przedmioty. Chciałym robić nic po prostu. Oddychać i robić masę rzeczy, na które aktualnie mam ochotę. To właśnie jest dla mnie nic nie robienie. Nic nie robienie to robienie wszystkiego na co masz ochotę:):). Piękne w swojej prostocie i jakże skomplikowane w urzeczywistnieniu.
Czas wrócić do rzeczywistości. Zdałem sobie sprawę z tego, że każdy dzień to walka. To czy uważasz swoje życie za sensowne to wyznacznik tego czy walczysz. Bóg nie stworzył nas po to, by siedzieć w miejscu i się nie rozwijać- tylko po to, żeby przeżywać kolejny dzień. Walka ma tutaj znaczenie symboliczne, przenośne. To walka oto by cieszyć się życiem... By doceniać każdą nawet najmniejszą rzecz.
Życie to walka z przeciwnościami, z ludźmi którzy mają odmienne zdanie i chcą nas przez to zniszczyć. To bolączki i żale. Problemy i trudne sytuacje. Temu wszystkiemu musimy stawić opór. Bo niby dlaczego ktoś lub coś, ma niszczyć nasze dobre samopoczucie, oryginalność. Musimy mieć w sobie świadomość, że jesteśmy czegoś warci. I tą świadomość nie uzewnętrzniać poprzez wywyższanie się- tylko poprzez walkę ze słabościami i życiem... Damy radę, no kurna, kto miałby dać radę jak nie my, co?

unloved.one : :
kwi 02 2005

Po chińsku... Jakotako...


Komentarze: 17

Zważywszy na fakt, że życie toczy się bez większych problemów, jestem bardzo zadowolony. A może to ja inaczej podchodzę do tych problemów? Codziennie dylematy i obowiązki trochę dobijają. Jestem rozgoryczony, zły i bardzo impulsywny. Łatwo mnie zdenerwować... Okres? Przejdzie mi i będzie jak dawniej. Przepis na cierpliwość:
- 1 unloved.one
- Pawełek marchwiowo-jabłowo-truskawkowy
- kilo sera
- cisza
- refleksja
- 2 jajka.
Wziąć anlafeta.łana, podać mu sok, podać ciszę, podać rekfleksję. Kilo sera utrzeć z jajkami i wyrzucić. Iść się wyspowiadać z marnowania pożywienia.

Ojciec patrzy na mnie jakoś dziwnie. Jest apartyczny i strasznie dociekliwy. Czuję, że może czegoś się dowiedział... Oj nie wiem, nie wiem.

Mimo, że bicykl mnie dzisiaj bardzo zdenerwował, to dzień był nawet udany. Szkoła, jakoś przebrnąłem, z małymi komplikacjami, ale żyję- a to najważniejsze.

Nie będę pisał o Papieżu, wszyscy to robią. Teatr odgrywa się wszędzie, chyba trochę sztucznie w tym TV... No chyba, że ten kraj w 5 minut, znów stał się w 100% katolicki i wierzący do nieprzytomności. Prawdziwa sztuka ma się odbyć w nas. Byłem na modlitwie. Wierzę.
Pominę fakt, że o niczym nie wiedząc, łzawiłem cały dzień.. Nie mam alergii i zdarza się to pierwszy raz w życiu... Zbieg okoliczności?

Albo tez może łzawię przez to pieprzone przeczucie. Zawsze kiedy je miałem- zdarzało się coś co mnie od niej jeszcze bardziej oddalało. Coś takiego w środku, co mnie ściska, a później dowiaduję się, że mniej więcej w tym czasie coś tam... Mam nadzieję, że to nie to. Mimo wszystko dobrze mi z nią. Mam dystans, dałem sobie na luz...
Wiem tylko jedno, za dużo teraz mnie u nas jest, moich potrzeb. Zastanawiam się gdzie zatraciłem to, co zawsze ofiarowywałem...? Powinienem ją traktować jak księżniczkę, po tym, co dzisiaj usłyszałem. Nieważne co, nieważne jak... Muszę odbudować w sobie tego "dobrego" faceta, trochę zatraciłem tą przypadłość.

Jutro powinienem się rozejrzeć za jakimiś szmatkami... kurtkę muszę kupić... szkoda, że w aparacik się nie da ubrać. Buciki i takie tam...
Popołudniu na stawy pojadę z Aneczką. Mój pedał będzie ok i nie pomylimy drogi:>. Bardzo zły byłem na siebie, że nie dojechaliśmy na miejsce, z powodu mojej usterki technicznej. Widziałem, że bardzo chciała. I bardzo zły byłem na rzeczy martwe.. Pieprzona korba. Fuck The Korba. Jutro poprawimy;> Jutro będzie lepiej, chociaż jest dużo do zrobienia poza tym wszystkim. Czas do Azylu...
Dobranoc.

unloved.one : :