Archiwum styczeń 2005, strona 1


sty 26 2005

Nareszcie.. Yeah:>


Komentarze: 6

Wróciło:>:>. Znowu dopadł mnie optymizm.. I to co lubię, czyli mój system priorytetowy. Dzisiaj nie zrobiłem nic. Totalne lenistwo:D. I jestem z siebie dumny. Mało powiedziane, mam gdzieś wszystko co teoretycznie bym mógł:>! Trochę mnie noga boli, ale się wyleczy. Tylko przestanę nadwyręzać:). No i zrobić tą lekcje multimedialną, ale na to się już umówiłem z kumplem:). A z tamtego konkursu.. No cóż, nie muszę robić wszystkiego jeśli nie mam ochoty, prawda? Temat mnie przygniótł, przeraził, zniszczył psychicznie. Pozbawił nadziei, że mogę coś napisać:D. Poczułem się taki pusty i bezwartościowy, moje życie straciło sens... Rozumie pani? To strasznie...;)
Widzę coraz lepsze efekty treningu:). Dalej siebie nienawidzę, ale nie pod tym względem:D. Tutaj idzie fenomenalnie, jeśli z takim zapałem zajmę się innymi rzeczami to wreszcie będzie tak jak powinno być. Dlatego właśnie chciałem dzisiaj wybyć troszku żelastwem pohulać, ale niestety kumpel pojechał na snowboard. Jeszcze będzie czas.
Tymczasem, czas wreszcie nastał, abym dziejszy czas, czasem wykorzystał na czasowe ściąganie. I takim sposobem przybyło 5 albumów i sporo mp3. Będzie się przy czym obijać przez następne dni:>. Większość ferie ma już za dwa dni:]. Piękny czas, który mi się już kończy:).
Mykam kończyć galaretkę.. Wczorajszej zrobiłem zdjątko:). Taki jest efekt nudów...:
http://www.members.lycos.co.uk/unlovedone/DSC000512.jpg

unloved.one : :
sty 25 2005

Krótka odpowiedź... ja to pierdolę...


Komentarze: 5

Przecież ja nigdy nie byłem pesymistą... Ale.. wszystko się zmienia? Na pewno tam gdzieś była jakaś pozytywna notka. W moim życiu są wzloty i upadki, jak u każdego. Niestety życie jest jak zenderka i ciągle się pierdoli. I jak już coś, to wszystko na raz... Uznałem, że mam gdzieś prace na konkurs... Są ferie. Zresztą pewnie jutro upłynie ostateczny termin... Sram na to. Nie mam na nic humoru. No i do tego pierwszy raz w życiu się z nią pokłóciłem...
Życie jest piękne:>

P.S. Czytałem, że ludzie lubią czytać smutne notki bo się podnoszą na duchu. A podnoście się:P. Życze wam jak najlepiej :).
P.P.S Już niedługo nadejdzie ten czas, kiedy znowu tym pieprzonym optymizmem będę tryskał:> Yeah... proszę się bać. Idę po mamę na przystanek:)
anlawd.łan

FTZ
Stay Wiaderko
Czcij Jarmuła

unloved.one : :
sty 24 2005

Trening...


Komentarze: 7

Wycieńczył mnie doszczętnie. Jestem strzępem człowieka. Nigdy nic nie potrafie napisać ani po nim powiedzieć. Zawsze tak jest w poniedziałki... i jest fatalnie;). Ogólnie chętnie bym sobie coś zrobił. Nienawidze uczucia, że muszę coś zrobić. Jest poprostu fatalne. A nic mi się nie chce.. W końcu ferie są.. Dopóki jednak tego nie zrobię  to dalej będzie mnie dręczyć. Jutro postaram się rozwiązać trochę...

unloved.one : :
sty 23 2005

Nie mogę patrzeć w swoje odbicie w lustrze,...


Komentarze: 5

Tak poprostu. Tak zwyczajnie... Nie lubię swojej twarzy, zarostu, nosa, włosów na rękach.. klatce piersiowej, brzuchu... karku... nienawidzę swoich zębów i nawet oczu. Nie mogę na siebie patrzeć, nawet pomijając moją nadwagę. Stawałem ostatnio u znajomych na wagę... ech.. szkoda gadać...
- Nie wiem jak przeczepić zdjęcia do tablicy korkowej, kiedy z wszystkich czterech kantów zdjęcia umieszczę pinezki wygląda to fatalnie... Nie chcę ich dziurawić.
- Minął tydzień ferii, a ja ani nie wypocząłem, ani nic nie zrobiłem z tego co planowałem. Denerwuje mnie wszystko.. Taki nastrój od wczoraj.
- Tak się zastanawiałem nad tą fotografią, zajrzałem do swoich książek: gówno umiem. Cieńki jestem... nie będę fotografem.
- Po feriach konkurs informatyczny.. nie jestem na bieżąco, nie czytałem żadnej literatury komputerowej (łącznie z www i ebookami od roku...)
- Miałem nagrac ojcu płytę do samochodu... 6 miesięcy temu...
- Jutro miałem oddać pracę na konkurs... no cóż... nie mam ani jednego zdania, więc raczej nie wyczaruję sześciu.
- Okazało się, że pomyliłem dzielnice mojego miasta robiąc zdjęcia... To zupełnie inna część tej wiochy... Szfak, ktoś mi źle podyktował...
- Po feriach, na pierwsze zajęcia, mam przygotować lekcję multimedialną wprowadzającą do lektury... Żebym chociaż jedną stronę przeczytał...
- Za parę dni muszę oddać również multimedialną pracę na konkurs... Tutaj to już nawet pomysłu nie mam. Tematów nie czytałem. Wydaje mi się, że to dlatego... chociaż... niieeee... to przez sąsiadów.
- O tym co się będzie działo w szkole po feriach nie wspominając.
- Psuje mi sie telefon- gwarancja na rok, skończyła się dwa tygodnie temu... Pierdolona 6610, a niby nokia.
- Rozwaliłem obudowę wzmacniacza przy przenoszeniu krzesła (wygląda jakby uderzyło w nią tsunami... ;()
- Czy poklejona 6610 przeźroczystą taśmą samoprzylepną jest trendy? Inaczej szybka odpada...
- Wszystkie kwiatki mi uschły... No poza tym, który dostałem od niej do nowego pokoju... Dbam o niego, muszę zmienić mu doniczkę..
- Muszę kupić doniczkę... lol...
- Cały czas mam syf w pokoju
- Ze starymi nie gadam...
- Po raz kolejny przetarły mi się spodnie... czas naprawdę schudnąć, w tym tempie nie nadąży krajowa produkcja spodni i trzeba będzie zwiększyć import... ludzie stracą miejsca pracy, a gospodarka się załamie.
- Kurfa... jak już nie potrafię pisać ortograficznie...
- Mam pieprzoną pustkę w głowie...
- Milion innych spraw, o których chwała Bogu zapomniałem
- Chwała Bogu, że to gówniane problemy... nie to co innych. Ale ja chcę spokoju, tego mi teraz potrzeba.
+ Tylko ona jest cudowna... Dziękuję Ci Boże, za to, że jest tak pięknie.
Trzymajcie się ciepło.

Dzięki bardzo, bardzo serdecznie za wczorajsze komentarze... są śliczne... no i wiem, że ktoś czyta te długie notki. Dziękuję wam wszystkim. Idę grać w żelki (sorry duduś;P).
unloved.one

unloved.one : :
sty 22 2005

Pogrzeb.. mój prawie..


Komentarze: 6

Od rana panowała dziwna atmosfera. Zresztą, jaka miałaby panować? Sielanki i dobrodziejstwa? Wsunąłem się w czarne szmatki i spojrzałem za okno. A tam kontrast. Wszędzie pełno tego białego, zimnego. Widziałem to jak się kładłem, ale budząc się o 8:30 idąc spać o 4:00 trudno mi rano załapać po co cokolwiek robię... Takie mechaniczne czynności. Dopiero koło dziewiątej wiem mniej więcej o co chodzi. Z moją apatyczną rodziną i ich archetypowymi poglądami wyruszyłem w podróż. Już po jakiś 15 minutach byłby w najgorszczym przypadku trzy pogrzeby. Wyprzedzała nas cysterna. Facet chyba nie wiedział, że na drugim pasie jeździ się w drugą stronę. Warunki były tragiczne. Strasznie padało, a droga nie była w ogóle odśnieżona. To jeszcze pamiętam. Siedziałem z na poły przymkniętymi oczyma z tyłu kiedy usłyszałem charakterystyczny świst powietrza kiedy wyprzedza wielki samochód. To takie uczucie jakby za chwilę miał cię wciągnąć jakiś wir powietrzny... I nagle z mojego lewego boku widzę wielkie bydle. Cysterna... 200m od zakrętu. W pewnym momencie jak w filmie katastroficznym na przeciwnym pasie WV Passat... Zaczęliśmy hamować, ale znosiło nas do rowu. Wszystko działo się zbyt szybko by to opisać. Wiem jedno, ludzki mózg potrafi w takim momencie w ułamkach sekund przealizować sytuację i uświadomić cię... że przyczepa zaraz uderzy w moje drzwi... W zasadzie nie wiem jakim cudem przeżyliśmy. Passat stanął, a przyczepa przemknęła jakieś 10cm od naszego i jakieś pół metra od gościa z naprzeciwka. Najgorszy był moment kiedy cysterna nas wyprzedzała i spod kół wyrzucała śnieg leżący na drodze. Kompletnie nic nie było widać. Kiedy wycieraczki wytarły szybę, było widać tylko passata.. w bliskiej odległości. Nawet nie chcę myśleć co mogłoby się zdarzyć gdyby nie spokój i umiejętności mojego ojca.

Co do pogrzebu. To było lepiej niż myślałem. Dojechaliśmy szczęśliwie na miejsce. Myślałem, że będzie conajmniej dziwnie... ale jakoś... było lepiej.
Najpierw chwilowe czuwanie w ciszy przy ciele. A potem uściki dłoni ludzi, których widzę po raz pierwszy, a oni wiedzą o mnie wszystko... Msza święta. Byłem odpowiedzialny za wieńce... Czytałem na cmentarzu. Powiedzmy, że odegrałem dużą rolę. Mała stypa i powrót do domu... Nic ciekawego. Raczej strasznego. Pogrzeb nigdy nikomu nie będzie kojarzył się dobrze. Bo i mi nie kojarzy się dobrze. To jest taki czas, w którym zdajesz sobie sprawę, że powinieneś doceniać życie... Swoje, twojej rodziny- jaka ona by nie była. Niebierasz szacunku do tego daru. Śmierc jest tak uderzająca, szczególnie dla tego, że zdajemy sobie sprawę, że jest bliżej nas, niż ktokolwiek mógłby sobie to wyobrazić. Jest koło nas. Śmierć jest tym na co nie mamy wpływu. Dlatego budzi tak wielki szacunek dla życia. Szczególnie jeśli jesteś wierzący/wierząca...
Mój kolosalny- bo sam dzisiaj, mogłem zginąć (nie dramatyzuję, nigdy tego nie robię, tym razem autentycznie bałem się o swoje życie- nikomu takich przeżyć...)
unloved.one....

edit:
Nadużyłem słowa "kiedy"- przepraszam, nie mam siły ani ochoty poprawiać...


----
unloved.one : :