Najnowsze wpisy, strona 1


lis 11 2005

II


Komentarze: 4

Jest późno i nie oczekujcie że będzie wyczerpująco i o naleśnikach. Bo naleśniki to o tej porze kojarzą mi się tylko i wyłącznie ze starożytna historia. I małą blond 'co wy tu kombinujecie chłopcy ai!'. No poprostu nie dziś.

To może trochę bardziej serio. Bo jakoś nawet sam cukier puder mi nie pasuje w to miejsce.

Porównywalnie. Jeżeli o mnie chodzi. Faktycznie człowiek może wpłynąć w niesamowitej mierze na drugą osobę. Nawet swoja nieobecnością. Każda wizyta Kretyna, pokazuje jak bardzo zaciera się to co kiedys było. Jak daleko jesteśmy. Dwa lata w sumie, dalej.

No i patrz, dwa lata jak 'bardzo' dla jednych, a w sumie ciagle w  tym samym miejscu dla Ciebie. Zmieniło się coś?

Gdyby Kretyn był częściej to byłoby inaczej.

Gdyby jej nie było, albo... mniej było tez byłoby inaczej nie?

 

Z tym, że jego nie ma, a kochamy coraz bardziej.

 

Nie potrafię pisać jak Ty, ale starałam sie to jakoś uchwycić, no...

unloved.one : :
lis 04 2005

Kolejna.


Komentarze: 10

Dzisiejsza notka bedzie wyjątkowo konstruktywna.

O życiu. O niej. O tym jak bardzo mi bez niej źle. I o tym że jestem zmęczony codziennością.

Czyli o tym o czym zwykle. Ale bardziej konstruktywnie.

Nie po raz pierwszy wyniknie z tej notki, że szczęśliwy byłbym tylko z nią, że jest to niemożliwe, a i że szukam szczęścia gdzie indziej. Sam z sobą nie potrafię dojść do porozumienia. Ale chyba nauczyłem się przyjmować to wszystko i rozumieć, bo choć wewnątrz czuję niepokój to każdą kłótnię oznaczam mianem już tylko kolejnej, a nie TEJ.

Użyję raz kolejny słowa na żet. Żyć z tym trzeba bo zmienić chyba nie jestem już w stanie nic. Czas, mimo, ze narazie nie popisał się w żaden wyjątkowy sposób, jeszcze napewno nie mało pokaże.

A jeżeli chodzi o codzienność. Codzienność to Ona. Ew. odreagowywanie na małych niewinnych istotkach jak np dee dee, ale ona prawda juz jest zachartowana i nie rusza ja kolejna wykrzywiona konczyna i skopane nogi ;> Za co jej serdecznie dziękuję nie wiem co bym bez niej zrobił mua :*

Codzienność  w okresach najbardziej burzliwych przybiera postac wniosków. Wniosek więc na dziś i na później:

życie.

 

(notka pisana przez dee vel azbesta i zawiera treść nie całkiem reformowalną, głębszego sensu ukrytego brak chyba, mój pkt widzenia etapu na jakim jest unloved.one z przymrużeniem oka, amen)

unloved.one : :
lis 01 2005

Powiedz, że to nie tak!


Komentarze: 12

Ładna pogoda za oknem... i święto, które w tym roku w ogóle na mnie nie oddziałuje? Czy już do końca wypłowiałem w uczuć takich jak wcześniej? Wszystkie takie rzeczy wzbudzały we mnie dużo emocji, a teraz? Nic..
Może to dlatego, że teraz jakoś dziwnie jest i nie potrafię się poskładać chociaż pracuję nad tym. I próbuję się uśmiechać, lecz dziwnie mi to wychodzi. Zresztą bardzo się zmieniłem, zacząłem się chyba nawet jąkąć, mówić niewyraźnie, mam różnego rodzaju schizofremiczne odruchy... Ech.

Dzisiejszy dzień upłynie pod znakiem wprowadzania komputera do stanu przed awarią... Że też musiała się teraz zdarzyć i to tak poważna? W sumie to może głupie, ale dała mi do myślenia. Po zgubieniu telefonu to już druga rzecz, która prawie całkowicie zaciera elekroniczne wspomnienia. I coraz bardziej umacniam się w przekonaniu, że trzeba patrzeć w przyszłość, ale nie spoglądać ciągle do tyłu, bo jak można dodać gazu, jeśli patrzymy ciągle w lusterko? Przecież oczywistym jest, że już zaraz za chwilę uderzymy coś z wielkim hukiem na własne życzenie...
Trzeba nauczyć się albo patrzeć w przód, albo mieć oczy dookoła głowy...

A tak w ogóle to mam zamiar dzisiaj poświęcić trochę czasu sobie, żeby coś niecoś poukładać...
A potem może na spacer...?

unloved.one : :
paź 30 2005

Wciąż, ciągle i nadal, a jednocześnie...


Komentarze: 14

Dawno tutaj nie byłem. Już od długiego czasu nie wklepywałem tutaj żadnych myśli... A może i wklepywałem, lecz zaraz przed dodaniem notki zamykałem okno i wracałem do zajęć codziennych. Z różnych powodów, może lepiej, może gorzej przezemnie poznanych, ale zawsze tak samo irytujących kiedy zastanawiałem się dlaczego to zrobiłem...
Tak, wiem. Nie czytam, nie komentuję, sam nawet nie piszę, nie wiem dlaczego. Nie mam czasu, ale dobrze wiem, że gdybym wziął się za siebie, to znalazłbym go. Znalazłbym go na wszystko. Muszę to wszystko poukładać i wziąć się w garść...

Czy coś się zmieniło? Może i tak. Ciągle jestem tym samym facetem, tyle, że już mniej wierzącym w wartości które zwykłem wywyższać. Tym samym facetem, dla którego ona jest najważniejsza, chociaż on dla niej nie. Tym samym facetem, który wciąż wybacza, który wciąż wierzy, wciąż myśli, wciąż chciałby chociaż przez chwilę być z nią. Wiedzieć, czuć, myśleć. Tak, tego brakuje mi do szczęścia. Wciąż tym samym facetem, któremu wszyscy mówią, że popełnia błąd. Tym samym facetem, który wciąż pisze wiersze i fotografuje. Tym samym, który chociaż nie chce się do tego przyznać kocha swoją rodzinę i kocha też swoje życie, ale nie ma na kogo zrzucić winy za to, że nie jest dość "dobry" by z nią być. Ten sam facet, który ciągle przez swoje ego nie może uwierzyć w to, że po prostu nie może jej mieć...
Ale jest też druga strona jego osobowości. Ten sam facet tak bardzo siebie nienawidzi, że przez dwa ostatnie tygodnie głównymi wilgotnymi elementami jego życia były łzy, czasem alkohol... Mało, lecz zawsze. Kimś, kto nie potrafi się podnieść po przegranej. Bo tak, to była wielka bitwa na której poległem, przegrałem, chociaż walczyłem do ostatniej kropli krwi. Nie ma we mnie już nawet namiastki tego czerwonego płynu...

Codziennie płaczę, czuję się samotny.
Czuję się źle.
Nie mam jej...
Codziennie budzę się i umieram na nowo... Śmierć za śmiercią, mój pokój i życie jest zbiorową mogiłą wszystkich możliwych unloved.one'ów... I tak w kółko.. ciągle i ciągle...

unloved.one : :
wrz 03 2005

Szum mnie wypełnia.


Komentarze: 24

Powroty zawsze są trudne. Tak samo jak i odejścia. Ale czasem zastanawiam się czy jest do czego wracać, bo też czy chwilową nieobecność można nazwać odejściem? Ostatnio cierpię na dziwną przypadłość analizowania wypowiadanych słów, zdań... Bo odejść można raz, a odchodzić ciągle- mamy tu doczynienia z czasownikiem dokonanym i niedokonanym, o tym wie już uczeń szkoły podstawowej. Jak daleko należy się odsunąć, czy można było powiedzieć, że już nas nie ma? Czasami odejść można w jednej sekundzie. Popełnić coś, co ciągnie za sobą inne sprawy. W zasadzie możemy już wtedy stwierdzić, że odeszliśmy... Bo czasem, po prostu nie da się odbudować zniszczeń. Jakie to banalne o tym pisać... A w praktyce- nie wyobrażam sobie odejścia od niej. Zresztą nietylko od niej. Nie wyobrażam sobie odejścia od wielu innych spraw. A przecież jutro mogę odejść od wszystkiego... Umrzeć, pójść do piekła [w inne miejsce aktualnie się nie nadaję...], i smażyć się w ogniu piekielnym.
Już jutro, a może i dziś, może za 5 minut, 6? Może krócej. Ostatnio mam złe sny. Boję się, że stracę to co teraz mam. Bo jest dobrze. I chociaż zdarzają się złe chwile (każdego dnia, przynajmniej trochę czasu mi zajmują), to wieczorem myślę sobie...
"Dobrze, że udało mi się przeżyć ten dzisiejszy dzień... zawsze to o jeden więcej..."
I jeśli myślisz teraz inaczej... To zastanów się, czy aby na pewno nie wymagasz za dużo od samego dnia, nie wnosząc w realizację jego dobra nic pozytywnego. Dzień sam w sobie, nigdy nie sprawi, że będziesz się nim cieszyć. Wszystko zależy od nas, od ciebie. I właśnie tutaj serdecznie cię pozdrawiam...
I mówię serdeczne dobranoc.

unloved.one : :