Zataczam się po ścianach, robię różne inne rzeczy (np. takie jak ludzie na imprezach..:>) i tylko delektowanie się galaretką pozwala mi odczuwać cokolwiek... bo galaretki są uber alles... tak jak miłość:).
Chciałem dzisiejszą notkę (jako, że w szeroko pojętym znaczeniu chciałbym otworzyć fotobloga (czyli wyższą formę, krótkiego przekazującego o wiele więcej treści niż zwykle literki bloga, o czym każdy wie, więc nie będę tego pisać...). Nie miałem jednak siły sfotografować garści tabletek i galaretki bo tak wyglądał mój dzisiejszy dzień. Pozbawiony treningu, motywacji, śniadnia (niedługo po konsumpcji...:P) szlajałem się po tych pionowych co się łatwo brudzą (czas to jakaś farbą z reklam pomalować). Bynajmniej nie było to miłe:). Rano trzymałem kciuki za dee na FCE, a potem było jak było. W sumie nurtuje mnie założenie fotobloga... Gdzieś tam wyżyłbym się poprzez swoją pasję fotograficzną, ale któż by to oglądał? :). Chętnie nosiłbym aparat cały dzień ze sobą i wszędzie, ale takich co by chcieli mój aparat po okazyjnej cenie 0zł pewnie by nie zabrakło;). Pomysłów nie brakuje. Jeśli jutro doczołgam się do komputera to może czegoś poszukam i zrobię coś w tym kierunku, na razie przyklejam zółtą karteczkę "zrób to jak będziesz musiał się uczyć na coś bardzo ważnego, zwykle wtedy masz czas na takie głupoty...".
Trochę irytuje mnie to, że kumple z mojej klasy cały czas wyciągają mnie na wspólne plenery (dwugodzinne hihi), robią zdjęcia tam gdzie ja, proszą o pomoc, a potem wysyłają prawie identyczne zdjęcia na konkursy. Później różne sytuacje wychodzą. Zresztą... o czym świadczy moja ludzka natura, denerwuje się troszczkę jak zrobią lepsze zdjęcia odemnie;P. Tak bywa... Chciałbym jakąś dobrą lustrzankę. Tylko, że tyle pieniędzy to nie mam... a szkoda, bardzo szkoda...;(. Z takim sprzętem wyglądam jak kompletny idiota. Wieczorami kiedy już nie myślę o niej, marzę o wygranej w totolotka... O marnych (w porównaniu z milionem zł) 6000-7000zł... Takie sumy są jednak poza moim zasięgiem. Zresztą wszyscy potrafią mi to wyperswadować... "Wiedziałem, że nigdy nie byłeś normalny, ale czasem twoje pomysły mnie przerażają". No cóż, bywa i tak. Na razie to muszę kupić nowy dysk twardy, więc pudełko za 6000zł odpada, tak i teraz, tak i w najbliższym czasie;).
Kiedy jeszcze bardziej interesowałem się informatyką. A raczej kiedy zajarałem się tym na poważnie, czyli jakieś 5 lat temu- kupiłem sobie najlepszego Seagata 20GB... Cudo. Cudem było wtedy. Teraz jest szmelcem. Chociaż. Dużo wytrzymało:). Tylko, że pojemność trochę mała, mam 20mb wolnego, nawet Photoshop do obróbki graficznej nie włączy się bo gdzie przechowa pliki tymczasowe? Kompletna klapa.
Jak wyzdrowieję (czyli na bank jutro wieczorem, żeby móc iść w poniedziałek to szkoły... jak zwykle choroba na weekend.) to otworzę specjalne konto gdzie będzie można wpłacać darowizny i datki celem uszczęśliwienia niepełnosprawnego umysłowo dziecka marzącego o porządnym sprzęcie...