Archiwum marzec 2005, strona 3


mar 07 2005

Szczęście...?


Komentarze: 19

Tak wiele dzisiaj zrozumiałem. Posłuchałem nauk rekolekcyjnych o szczęściu... Aż dziwne, że to akurat tego dnia zrozumiałem czym jest moje życie. Jakie to wielkie szczęście być tym- kim jestem. Nigdy swojego życie nie przeklinałem, nigdy nie myślałem o samobójstwie. Moje życie, chociaż czasem niezbyt wesołe, jest szczęściem. Jak wiadomo, każdy ma jakieś zakręty. Sztuka polega na tym, że choć to naprawdę trudne- docenić i złe chwile. Dobre jednak wychwalać ponad wszystko, bez żadnych wątpliwości. Złe chwile uczą, złe chwilą dają nam mądrość. Doświadczenie powiększa naszą więdzę, lecz nie zmiejsza naszej głupoty i to prawda. Uczmy się cieszyć naszym życiem. Nikomu nie polecam, pocieszania się tym, że "inni mają gorzej". To też do niczego nie prowadzi. Musimy nauczyć się doceniać drobne rzeczy, nawet samo istnienie, nawet bierną obecność w naszym życiu. Obecność ma kluczowe znaczenie dla egzystencji wszystkiego. Nawet rzeczy, które po prostu są, zostają w naszej pamięci bo istnieją. Rzeczy w znaczeniu nie fizycznym, a skumulowane w sferze całkowicie emocjonalnej. To buduje się w nas... Jeśli docenimy obecność każdej najmniejszej osoby, rzeczy czy sprawy, to docenimy największy dar- jakim jest życie. Choćby najcięższe i najgorsze. Mówi to człowiek mało doświadczony, jednak oczytany bo głębszych przemyśleniach. Co mogę o tym wiedzieć? Szczerze? Nic. Taka jest prawda. Wiem jednak, że jeśli kiedyś będzie mi źle i przeczytam te słowa, to może nadzieja wróci. Może zagości uśmiech. Kiedy jest nam źle, to zupełnie inna sprawa jak pojmujemy rzeczywistość. To nie bum cyk cyk sratatata. Życie potrafi tak dokopać, żeby nawet największa optymistyczna teoria, stała się niczym, kompletną bzdurą bez ładu i składu. Nie mamy wtedy wpływu na pojmowanie świata, bo i świat jest wtedy inny. Uczmy się więc, za wczasu, miłości do życia, bo kiedy będzie za późno- nie będziemy chcieli pojąć, że życie może być piękne. Wtedy jest darem, o którym, przez zgorzkniałość i zmęczenie, nawet nie chcemy marzyć.

Dzisiaj dostałem od niej prezent... Moją pierwszą złotą rybkę. Być może spełniającą marzenia? Jest jednak na pewno znakiem, a raczej symbolem spełnienia jednego z nich. Chyba najważniejszego. Jest naprawdę ładna, złota, kula za to jest dopieszczona, widać włożoną pracę... i serce? Oklejone starannie pudełko, żywa roślinka, wszystko ładne, piękne. Pomysł niebanalny. No i w życiu sam bym tego nie kupił do swojego pokoju. To fakt... Do tego jedna kula pękła. Trzeba było jednak wszystko kupić, zrobić. Niby proste i banalne? Więcej warte od wszystkiego innego. Mogła przecież pójść na łatwiznę. Ale to? Nie mam zbyt dobrego podejścia do zwierząt. Nigdy, naprawdę nigdy, nie kupiłbym sobie złotej rybki. Zresztą żadnego zwięrzątka tego typu. Poza tym, z kotem to była inna historia. Będę musiał na nią uważać, dbać, zmieniać wodę, karmić. Łatwo to rozbić w końcu też no.. jedna już się jej stłukła. A jednak jestem szczęśliwy. Jestem naprawdę szczęśliwy. Nikt nigdy nie dał mi lepszego prezentu, w lepszym momencie, więcej wartego. Wszak jest pomysł, szyk, wykonanie.. Ech. W momencie, w którym najbardziej chciałem, żeby pokazała, że jednak coś znaczę. Pokazała... Banalne? Jestem szczęśliwy, że mogę ją kochać. Nieważne jak to wszystko wygląda. Doceniam, naprawdę doceniam. Jak nigdy do tej pory. O rybkę też będę dbał, czas wrescie ofiarować trochę swojej troskliwości, komuś innemu niż ona. Ją jednak, obdarzę swoją miłością jeszcze bardziej. Nie nachalnie, nie wprost. Będzie jednak wiedzieć, że znaczy dla mnie najwięcej. Zrozumiałem to dzisiaj, zanim jeszcze dostałem jakąś rybkę. Warto żyć chociażby, żeby dawać jej szczęście. A mnie? Mnie więcej nie potrzeba niż spacer, niż gesty, w których pokazuje, że nie jestem rozrywką, że się liczę. Nie chcę niczego innego. Odpowiada mi to co jest i kocham to, najbardziej jak potrafię. Zawsze wkładałem w prezenty dla niej dużo pracy. Często niektóre rzeczy zawalałem, to fakt. Zawsze uważałem, że było warto. Ona razem z siostrą, która jej pomagała, napracowała się trochę. To niby nic, a jednak, tak jak mówiłem, można pójść na łatwiznę... Ale to już nie jest kiedyś- dzisiaj jest dzisiaj- a dzisiaj, dzisiaj jest pięknie.
Tak mi trochę żal tej rybki, takie małe to ma... Ale tak czy siak- byłaby złapana i miałby ją ktoś inny, a tak? Tak jest u mnie i jest od niej. Jutro kupię pokarm i takie tam;). Ojciec zrobił dziwną minę widząc ją i zapytał czyj to pomysł. Użył też słowa "genialny". Wydawało mi się, że zabrzmiało ironicznie, ale kiedy wręcz naskoczyłem na niego (powtarzam, docenieam, baardzo!:D) powiedział, że to nie było kpiącym tonem. Ja i tak uwielbiam moją nową przyjaciółkę- która nie ma jeszcze imienia:D tak na marginesie:).

Przyśpieszyłem trochę dzień kobiet. Mam nadzieję, że wie, że szanuję ją cały rok. Symboliczna róża i zdjęcia, w które włożyłem całe serce. Poprawiłem, podkoloryzowałem, dodałem słowa warte jej osoby. To była moja riposta. Wiem, że mniejsza, lecz szczera i z całego serca. Miałem małe perturacje z tym związane, ale mam nadzieję, że jej się podoba. Jest taka śliczna na tych zdjęciach... Czasem mam ochotę ją zjeść w całości ech... Ale tak.. jakoś na płaszczyźnie wzajemnych relacji. Patrząc na jej zdjecie- poza cudowną fizycznością, widzę też ciepło i czułość, którą zaczęła okazywać. Chyba znowu zaczynam jej ufać...

Jestem szczęśliwy...

unloved.one : :
mar 06 2005

Tak się zbierałem.


Komentarze: 11

Tak się zbierałem do podsumowania tego dnia, aż w końcu mi się udało. Do podsumowywania nie ma dużo... Dzień był gorszy niż myślałem, że będzie. I chociaż dostałem tyle pięknych, naprawdę cudownych życzeń... To atmosfery jakoś nie ma. Ok, piszę trochę nostalgicznie, ale nie ma się z czego cieszyć... Nie czuję niczego. Może w sumie oto mi chodziło? Może dlatego podsumowuję to już teraz- bo wiem, że nic się nie zdarzy do mojego spoczynku. Dzień jak każdy inny, poza tym, że ona powiedziała "wszystkiego najlepszego". A reszta rutynowo... zwykle. Zajęcia takie jakie często wykonuję w niedzielę i tyle. Narzekać jednak nie będę otwarcie- bo tak miał być ten dzień. Nie chcę się użalać nad czasem, który przelatuje mi przez palce. Nie chcę zastanawiać się co będzie jutro... Bo nie wiem co szczególnego wydarzyło się dzisiaj, niezbyt wiem co wydarzy się jutro, a wpływu na wczoraj- nie mam.

Wiem jednak, że powinienem docenić to wszystko... i doceniam, tylko, że zmęczony jestem życiem. Może rekolekcje mi pomogą... kurewsko odmienionym i wypoczętym wrócić.. ech jakby pięknie było.

Był jednak dzisiaj motyw niecodzienny. Zdjąłem nieśmiertelnik. Rzecz, która od dawna towarzyszy mi dzień w dzień. Jest najbliżej mnie, pod koszulą... Tak bardzo chciałem wybić sobie tam wyznanie miłości... Nie wiem dlaczego tego nie zrobiłem. Może łudziłem się, że mi przejdzie, że się szybko skończy. A pozostalo wyryte, nie na nierdzewnych blaszkach, ale gdzieś tam w sferze umysłu. Gdybym to jednak zrobił, to uśmiercenie nierdzewnych, kwasoodpornych blach jako symbol końca tego wszystkiego, byłoby właściwe,a zarazem ciekawe i utwierdzające w decyzji... Szkoda, że te blachy w umyśle za twarde są, żeby je tak poprostu polać kwasem i zmyć te literki czy cokolwiek innego. Rzadziej jednak nachodzą mnie myśli, że ona nie jest mnie warta. Stara się. Jest lepiej... Nie wszystko jest w porządku, ale nie żyjemy w filmie. Akceptuję ją, chociaż widzę wszystkie wady, darzę zaufaniem i słucham. Powiadam wam jednak- jeśli jeszcze raz zbagatelizuje jakąś ważną dla mnie sprawę, nie będę się nad niczym zastanawiał.
Ten nieśmiertelnik, który jest mi szczególnie bliski. Stał się symbolem mojego życia. Swoistą jego częścią. Przeżył ze mną dużo. I chociaż wiem, ze to głupie, to zawsze kiedy jest mi źle, to po prostu chwytam go i mocno ściskam. W końcu tam wyryty jestem ja, a jeśli mocno się mnie ścisnie kiedy się rozkładam- mogę działać jeszcze długo zanim  na nowo się rozpadnę.
Chciałem jej go kiedyś ofiarować. Na urodziny czy inną specjalną okazję... Rocznicę? W sumie nie mamy rocznicy, no bo jak? Rocznice ważnych wydarzeń pamiętam jak dzisiaj... więc może wtedy? To niebyłby jednak zwykły gest. On naprawdę dużo dla mnie znaczy, w ten sposób może wyraziłbym moje przywiązanie do niej. Wiem na pewno, że jeśli nie oddam jej go wcześniej- otrzyma go na pewno w dniu, w którym będziemy się rozstawać. Mam nadzieję, że w miłej atmosferze... i że to jeszcze daleko, chociaż zmęczony niemiłosiernie jestem też.

http://www.blogi.pl/blog.php?blog=unloved.one.photo

 

unloved.one : :
mar 05 2005

Urodziny:>


Komentarze: 22

Nadeszła ta chwila...:> Tak... Już niedługo... ważny dzień...
Otóż za parę godzin...
Dzień moich urodzin.

Dzień, który nigdy nie był szczęśliwy, nigdy nie był ciekawy i nigdy nie był dniem przezemnie uznawanym. To w jaki sposób zawsze byłem tego dnia traktowany pozwoliło mi przywyknąć do myśli, że to dzień- jak każdy inny. Oczywiście jak najbardziej dla mnie w sercu ważny. W końcu to moje urodziny... W głębi je lubię. Z drugiej jednak strony, to nic innego jak przyporządkowanie do pewniej grupy osób. A raczej do grupy wiekowej... Później jestem według niego jakoś traktowany... A mój rozwój psycho-fizyczny... nigdy nie był związany z wiekiem. Jakoś to szybciej u mnie leci... A jednak... Gdyby moi rodzice pomyśleli o mnie trzy lata wcześniej, zapewne zbałamuciłbym ją, gdyż byłbym starszym... ciekawszym... lepszym obiektem. A tak, rok młodszy od niej, pozostaję średnio znaczącym. Oczywiście ona mówi, że to nie tak, że to nieprawda. Jednak "prawda"... prawda jest inna. Gówno prawda. Prawdy nie ma. Czasami świadomość dobija. To przecież niezależne odemnie... Czy ja na swój wiek, naprawdę jestem niedojrzały? Czy nie potrafię ofiarować kobiecie tego, czego potrzebuje? Miłości, wierności, bezpieczeństwa?

O moich urodzinach zapominali rodzice (trzy razy z rzędu), znajomi... itp.itd. Urodziny są dla mnie nic nie znaczącym elementem mojego życia. Może kiedyś będą dla mnie ważne- teraz... teraz są jak każdy inny dzień, tylko dla mnie w serduchu trochę inny. Trochę...

Za parę dni Dzień Kobiet. Uważam, że nie powinnyście go obchodzić. Powinnyście czuć, że kocha sie was cały rok, a nie 8 marca. Jeśli macie takie poczucie w sobie, to nie potrzebujecie żadnych, powtarzam żadnych, zapewnień o tym, że tak jest. Oczywiście, że ten dzień jest miły. A jakże. To zawsze jakieś uhonorowanie waszego majestatu, ale jeśli komuś na was zależy i was szanuje... to tego dnia nie będzie musiał robić niczego ponad normę, prawda?

unloved.one : :
mar 03 2005

Skończyć z tym...


Komentarze: 20

Skończyć z tym wszystkim...
Z tym wszystkim idealnym... dobrym, właściwym. Ja już nie chcę słyszeć: "ty to ty", "no kto inny jak nie ty". Przez to strasznie zaburzył się mój system pojmowania obowiązków. Za dużo chwalenia.. Samolubnie jest tak mówić, ale chciałbym ukrócić to już w zalążku. Oczywiście jeśli nie jest już za późno. Więcej krytyki, błagam... więcej krytyki. Rozleniwiłem się bo przecież... Wojtek zawsze umie, Wojtek zawsze zrobi... Bo przecież Wojtkowi nie trzeba pomagać. On jest tak mądry, że sam sobie poradzi... mądry, mądry, mądry...

Nie jestem mądry, nie jestem inteligentny, nie jestem elokwentny, obowiązkowy... Mam małą wiedzę, braki w podstawach edukacji. Jestem zrzędliwy, zdarza mi się odbierać wszystko w szarych barwach, być samolubnym.. Zapominać, tracić wszystko... Samolubny, perfidnie niemęski, okropny. Pesymistyczny, brzydki, niemiły... ja taki jestem. Czasem nawet myślę, że wiem dlaczego ona nigdy nie chciała... Dlatego. Nie wszystko jest kolorowe, barwne. Cała ta otoczka, którą wytwarzam wokół siebie czasem staje się zbyt uciążliwa. Czasem wydaje mi się, że jestem nikim. Dzisiaj jest taki dzień...

Dzień, w którym kompletnie nie wiem.. jak dać jej szczęście.... Nie wiem czy potrafię kochać. Nie wiem czy jestem jej wart. Wszystko na nic, moja miłość na nic. Do niczego. Jak ktokolwiek wytrzymuje ze mną na codzień? Przepraszam za egzystencję.

unloved.one : :
mar 02 2005

Ogoląco.


Komentarze: 13

Przenieśli sprawdzian z geografii... uf... Dzień wolnego tak jakby mnie spotkał. Oczywiście inne przedmioty też za mną chodzą. Powtórki, prace konkursowe, terminy. Wszystko za mną chodzi, ale z euforii, spowodowanej brakiem pogrzebu z geografii, postanowiłem się poobijać. W zasadzie nie postanowiłem,  tylko samo wyszło. Nic mi się nie chce... od dawna czekałem na dzień, w którym trochę odpocznę i pomyślę...

Ogólnie dzień nużacy był... napełniający ochotą do przemyśleń głębokich, aczkolwiek płytkich w swoim znaczniu, gdyż conajmniej rangi codzienniej. Dziwnie jakoś jest bo ogólnie prawie nic nie pamiętam z czynności jakie wykonywałem... chyba za mocno się zamyślałem. Pamiętam tylko, że przed chwilą powoli i dokładnie się ogoliłem (i tak uważam, że dobrze wyglądam w tygodniowym zaroście;)), wyczyściłem i upachniłem... Wszystko jednak pod drobną kontrolą wydarzeń, w świecie jednak naprawdę innym. Czasami warto jest wszystko przeanalizować... Ogólnie rzecz biorąc doszedłem do wniosku, że powinienem ustabilizować swoje życie. Poukładać jakoś. Lubię finezję i frywolną twórczość, ale uskutecznianie tego w życiu codziennym nie jest zbyt mądre. Chociaż w zasadzie żyje się wtedy lekko, to po jakimś czasie rzeczywistość o sobie przypomina i zaczyna skrzeczeć.
Czas więc:
- Zreorganizować czas snu i zwiększyć jego ilość z 4h do conajmniej 8h. (jeden z celów głównych).
- Wyeliminować bezsensowne klikanie (pozostawiając jedynie wartościowy czas wykorzystania komputera)
- Mądrzej gospodarować czasem dnia (poprzez wykonywanie zaplanowanych czynności w danym czasie)
- Trzy kilo sera
- Dieta, dieta, dieta (oraz czas na ćwiczenia)
- Umięjętna nauka (planowanie, konspekty, wietrzenie pomieszczenia, mineralka, cisza, nagroda za pracę:P)
- Więcej literatury chłopie!
- Posprzątaj sobie wreszcie w pokoju, bo możliwe że nie zostaniesz jedyną formą życia, która będzie tutaj przebywać.
- Po ch.j ci terminarz w telefonie?! Weź go zacznij używać bo ci się przeterminuje.
- Kochaj kochaj kochaj tak jak teraz i mocniej.
- Wymyśl coś na dzień kobiet... szanuj cały rok i przypomnij o tym 8 marca.
- Przygotuj się na urodziny tak jak zawsze: nie obchodź ich hucznie- to tylko urodziny.
- Pomyśl jak wydasz swoje nowe oszczędności...;P
- Dojdź do wniosku, że ich nie wydasz.
- Kup sobie naboje...
- Zrób milion innych rzeczy- tylko z głową i wszystko po kolei... naraz to możesz ruszać ręką i gwizdać, a pożytek z tego żaden.

(przemawiało alterego?.. tee naucz się, że zaczynając pisać w pierwszej osobie- kończysz tak samo. (dop.AlterEgo))

unloved.one : :