Archiwum marzec 2005, strona 2


mar 14 2005

Dzień diety: 1; info: zaczynam Układnie...


Komentarze: 14

Rano znowu przestawiłem budzik, dawno tak dobrze nie spałem. Moja najnowsza enklawa- łóżko, daje ukojenia tyle, ile nic innego. Naszczęście udało mi się zjeść dietetycznie śniadanie i takie tam. Dzień pozytywnie upłynął, nie mam jednak na nic siły. Ogarnę trochę pokój, odpocznę przy dzwiękach dobrej muzyki, wypiję kawę, poczytam wiersze... Później już tylko nauka, ale to wszyscy znamy, zresztą do roboty nic innego nie mam.

Jeśli chodzi o nią. Tyle złego się już miedzy nami wydarzyło, że ech... "wypróbowalem już wszystkie męskie sposoby". Zachowywanie się tak jak ona, olewanie... wszystko. Niektóre dawały skutek, ale na krótko. Ona po prostu nie jest chyba tego warta, ale co to zmienia? Bo jakoś nie widzę, żeby to stwierdzenie miało istotny wpływ na to co mam w sercu...

Dziś pierwszy dzień diety, idzie znakomicie:>.

http://www.blogi.pl/blog.php?blog=unloved.one.photo

unloved.one : :
mar 12 2005

Bo to życie... Jak myślisz, kto pokocha...


Komentarze: 17

"Niech wiara się tli, dodając ci sił, by na nic nie było za późno. Lecz traci swój sens, gdy głupi masz cel i góry przenosisz na próżno. Jutro możemy być szczęśliwi... Jutro możemy tacy być. Jutro by mogło być w tej chwili... gdyby w ogóle mogło być."

Wróciłem właśnie ze "spaceru" z nią. Powiedziałem o tym, co we mnie siedzi, jakie mam problemy życia codziennego. Znowu sprowadziła je do postaci "nicości". Czegoś, co jest proste i nieważne. Nie będę tłumaczył jak, nie będę tłumaczył w jaki sposób to zrobiła. Zrobiła to tak jak zwykle. Tak jak zwykle pokazała, że mnie nie rozumie. Mało obchodzi ją moja osoba, moje nawet najbardziej malutkie problemiki, nie mówiąc już o tych większych. No i oczywiście porównała, że ona radzi sobie z takimi rzaczami znakomicie. Nie docenia jednak, że ja zawsze wspieram ją w każdej sprawie. Ale koniec tego, od dzisiaj nie jesteś ty, ona, ani nikt inny. Od dzisiaj jestem ja. Nauczyła mnie, żeby ludzi traktować podmiotowo. Nie rób nikomu dobrze, nie będzie ci źle. Zatracę się w swojej samolubności i w swojej kompletnej samotności, do której dotrę zapewne przez takie zachowanie. Kładę na to, czas dążyć do swoich celów. Koniec z romantyzmem, zrozumieniem. Koniec z tym. Koniec z tym wszystkim. Mam to wszystko głęboko gdzieś...

Wróciłem do domu, przez okno przedzierały się ostatnie promienie zimowego światła, chociaż słońce zaszło już jakiś czas temu. To może latanie były, albo może raczej światłość rzeczywistości- szara i bezduszna. Szybkim ruchem zasłoniłem żaluzje, moja pedantyczna prywatność wzięła górę. Schyliłem się i zgrabnym ruchem pobudziłem maszynę do działania. Tak, moja była miłość- informatyka. Usłyszałem charakterystyczny dźwięk, logowanie podzespołów. W ciemności po raz kolejny widziałem zmieniające się kolory led-ów, informująych o poprawności działania kolejnych podzespołów. Ze snu obudził się też monitor, zmartwychwstał UPS. Poczułem krzem... niedawno włożyłem tam stary faksmodem, do tej pory pachnie tak samo. Znowu zatraciłem się w zapachu mojej miłości, w której tak byłem rozkochany. Moja największa pasja, coś w czym nikt nie był w stanie mi dorównać. Rzecz, na której znałem się lepiej niż na samym sobie. Szkoda, że ta miłość umarła...
Z jeszcze zamkniętymi oczami podszedłem do kontaktu i pozwoliłem sobie zapalić światło. Wszchobecna zieleń, kojąca jak zwykle- pomyślałem, czując zresztą bardzo mocno. Na stole marchwiowo-jabłkowo-truskawkowy "Pawełek". Stał dumnie jak zazwyczaj. Obok niego nie leżało jednak nic, poza słuchawkami. Sobota, niedawno sprzątałem, nic dziwnego. Wzrok pobłądził gdzieś w okolice kabla, prowadził do niedawno kupionego sprzętu... Gdzieś tam w myślach dziwne uczucie, jakby zadowolenie, może duma? Wzrok przeniosłem na niefirmowe kolumny z doczepionymi znaczkami Sony. Śmieszne... sam siebie próbuję oszukać, jak kompletny idiota... Zatworzony pedantycznym porządkiem rzuciłem spodnie na łóżko, przebrałem rzeczy, które trochę nią pachaniały. Ubrałem świeże... od razu lepiej... Poużalałem się trochę nad swoim wyglądem. Kończąc marudzenie, rozejrzałem się jeszcze raz z myślą... i po co to wszystko? Popatrzyłem na ścianę z moimi zdjeciami. A może gdyby to wszystko sprzedać i kupić aparat...?
Udaję się szukać sensu i konczyć z byciem kimś wartościowym. Koniec.

unloved.one : :
mar 10 2005

Tak jakoś dziwnie jest. Towarzysz lenin...


Komentarze: 16

Tak jakoś dziwnie jest. Chcę schudnąć, ale za mało silnej woli, kiedyś robiłem to dla kogoś... Teraz chcę to zrobić też dla siebie, a nie mogę. Za oknem kolejny miesiąc biało, znowu wszechobecny, osaczający z każdej strony, zimny, perfidny i nieustraszony śnieg. Po ostatnich bitwach mam go dość. Zresztą, po ostatnich bitwach, inni też mają mnie dość, więc na śnieg mogę zrzucić winę. Nie odda mi, mogę wziąć to za pewnik.
Nie było sprawdzianu z geografii. Nie cieszyłem się jak w zeszłym tygodniu. Ja nie mam ochoty, ani humoru, bo patrząc chociażby w dół- widzę siebie poniekąd, co miłym widokiem, nawet dla mnie, być przestało. Nawet największe radości przy tym bledną. Kiedy jest w tobie coś, co niszczy, co rozsadza doszeczętnie. I to poczucie, że jestem idiotą, że tak myślę... o tak, rozwala od środka. Ale inni mają oczy, które widzą co w środku jest, ale nie chodzi o duszę, oni wiedzą. Oni wiedzą co czuję, tak oni wiedzą... Tak oni wiedzą, ale wiedzą po ile pomidory w przydrożnym kiosku sprzedają. Są rzeczy, których nie znają. Zresztą są rzeczy, które w gruncie rzeczy nie są pomidorami:>. Ej, w sumie to nawet dużo takich rzeczy jest... Hmm właściwie wszystko co nie jest pomidorem- nie jest pomidorem. Jestem niewyspany, codziennością zasapany. Rekolekcje trochę pomogły, bo chyba jednak odpocząłem.
Do fryzjera czas najwyższy się wybrać, ale żal mi moich włosów... tak długo rosły. Żal mi siebie, bo niekonsekwentny i niezdecydowany. Trzeba to zmienić, ale dlaczego nie mam ochoty? Leń czy zmęczenie rzeczywistością? Leń spowodowany rzeczywistością, która zresztą, pozytywna jest, ale taki idiota jak ja- szuka dziury w całym, zawsze. Zawsze. Zawsze. Zawsze.

http://www.blogi.pl/blog.php?blog=unloved.one.photo

unloved.one : :
mar 09 2005

Malkontent.


Komentarze: 17

Dzisiejszy dzień? Geografia, geografia... Nie będę się rozpisywał, po prostu za dużo materiału do opanowania w jeden dzień- trzeba się z tym pogodzić.
Oczka bolą już po 15 minutach siedzenia przed komputerem, chyba zbyt mało sypiam. Wypijam też hurtowe ilości kawy z cukrem, pochłaniam tony czekolady i zjadam wszystko co się napatoczy... Cały czas, szczególnie gdy jestem zdenerwowany. Waga podskoczyła o dwa kilo. To chyba nie balast obiadu.

Nie mam humoru. Zależy mi na ocenie z tego przedmiotu. I wiara też mnie nie umacnia, niestety.
Chciałbym wreszcie przestać się bać, ale to niemożliwe. No chyba, że przestanę się z nia spotykać. Ile można się męczyć kochając?

Dieta.. pf...:( A zresztą, komu mam się podobać, kiedy nawet sam siebie nie akceptuję. Gdyby jeszcze były słowa akceptacji, nie moje oczywiście. Tzn. w kościele ostatnio, ponoć dwóm gorącym piętknaskom się spodobałem. Święto. W sumie nie będę im dziękował... aczkolwiek miło raz na dwa lata coś takiego usłyszeć, nie?

unloved.one : :
mar 08 2005

Dzień małokonstruktywny.


Komentarze: 16

Żenujący wrecz dzisiejszy dzień był, chociaż na początku myślałem co innego. W zasadzie, to nic poza wycieczką z nią do lekarza, nie zapamiętałem. Może dlatego, że czekaliśmy strasznie długo. A może dlatego, że ludzie w poczekalni byli zatwarzajaco śmieszni i komiczni? Tyle rzeczy można się tam naoglądać, po prostu siedziąc... i nawet nie chcąc o tym myśleć, to one same przyjdą i zawładną twoim umysłem. Dużo myślałem też o niej. Nie chciałbym nic zepsuć i to mnie jakoś blokuje. Mam dość duży dylemat, a raczej nie jestem ukierunkowany. Nie jestem znaleziony w swoich myślach. Bo ona nie pomaga. Nie pokazuje jak mam o tym wszystkim myśleć. Ona jest i wiem, że bardzo chce- żebym ja, był przy niej, może nawet kochał? Nie będe jednak szukał w tym wszystkim dziury. Gdy teraz o tym myślę, to nie jestem w stanie wyrazić mojej radości. Darzę ją wielkim uczuciem, a ona to docenia. I sama wkłada w to część swojego serduszka...
Mam teraz uczucie, że nie jestem zbyt "dobry". Może za mało kocham? Takie myśli mnie nękają od paru dobrych dni. Chciałbym spełnić wszystkie jej wymagania, ale jak wiadomo- nie ma ludzi idealnych, a już na pewno ja taką osobą nie jestem. Inna sprawa, że bardzo  się staram, za bardzo chyba jednak czasem. A może by tak, dać nam odpocząć od siebie na chwilę...? Naprawdę nie chcę jej stracić, nie chcę też zrobić niczego złego. Jest taka kochana i śliczna... Mimo wad zasługuje na wszystko, ale dla nikogo to nie nowość, to po prostu chleb powszedni...

Martwi mnie to. Wydaje mi się, jakby zapanowała moda na oryginalność, niecodzienność, wyjatkowość. Czuję się taki nijaki, a może jestem przez to nudny??...

Smutny dziś dzień, chociaż serce kocha jak może.

unloved.one : :